Uwaga autora:[/b]
„Eliksir życia” pojawił się na xnxx w zeszłym roku. Otrzymałem wiele e-maili z prośbą o ponowne wysłanie
**
Bycie genetykiem nie było pozbawione zalet. Czterech pełnoetatowych asystentów, luksusowe biura i nie zapominajmy o nowym opuszczanym dachu Lexusa. Zeszłej jesieni wytropili go w Brewer Pharmaceutical Corporation, skuszeni nowym, najnowocześniejszym sprzętem laboratoryjnym i rodzajem bezdennych funduszy, do których dostęp wydają się mieć tylko agencje rządowe.
„Dr James Wilson – starszy genetyk” głosiła nieco ostentacyjna plakietka znajdująca się na wysokości oczu na drzwiach jego biura. Używając swojej karty, dr Wilson uzyskał dostęp do swojego wewnętrznego sanktuarium, zamykając za sobą drzwi, tak jak robił to już dwieście dwadzieścia trzy razy w tym roku.
Podnosząc skórzane oparcie, zerknął na oprawioną fotografię po prawej stronie obszernego biurka. Denise Wilson i pasierbica Melody pozowały radośnie na wyciągu narciarskim w Aspen. Na ich twarzach nie widać było najmniejszej troski – choć po co mieliby ją mieć, skoro James wiózł ciężarówką ponad dwieście tysięcy rocznie.
Uśmiechnął się na ironię tak pozornie radosnego obrazka.
Nie minęło sześć miesięcy, odkąd jego żona wyrzuciła go z małżeńskiej sypialni, a jedyną rozmowę Melody z ojcem miała miejsce wtedy, gdy potrzebowała go, by zapłacił za naprawę Vipera lub jakiekolwiek rachunki naliczone w stajni. Miała zaledwie siedemnaście lat, a już miała zrzędliwą matkę i wszystko wskazywało na to, że przewyższa ją pod tym względem.
Nic dziwnego, że pogrążył się w swoich badaniach. Struktury molekularne, helisy DNA i aminokwasy nie wydawały mu pieniędzy ani nie podważały jego poczucia własnej wartości. W przeciwieństwie do jego żony pozwalali mu robić z nimi, co mu się podobało!
Spojrzał na małą fiolkę po lewej stronie biurka. Zawierała jakieś pięćdziesiąt centymetrów sześciennych bezbarwnego płynu i stanowiła część fiolki z surowicą, którą on i jego personel przygotowali poprzedniego dnia i która teraz była bezpiecznie zamknięta w sąsiedniej chłodni laboratoryjnej.
Doktor Wilson spędził ostatnie sześć miesięcy pracując na zlecenie Państwowej Rady Lekarskiej nad genetycznymi zaburzeniami jajników i związanymi z nimi problemami niepłodności. Jego praca zasadniczo polegała na badaniu skutków nieprawidłowości chromosomalnych i inżynierii chemicznej odczynnika, który mógłby sztucznie zwiększyć poziom FSH (hormonu folikulotropowego). Bez odwoływania się tutaj do nadmiaru terminologii medycznej, należy po prostu stwierdzić, że doktor Wilson odkrył, że kontrolowane wprowadzenie cytrynianu klomifenu do wcześniej niezapłodnionej komórki jajowej nie tylko znacząco podniosło lokalny poziom FSH, ale doprowadziło do fizjologicznej zmiany w samej strukturze komórkowej, która wydawało się, że oocyt (jajo) jest teraz w pełni płodny. Prawie odpowiednik lądowania na Księżycu w kategoriach laika!
Z pewnością był to wystarczający powód, by w drodze do domu wstąpić do baru Oscara. Jeśli nie zasługiwał na martini za swoje wysiłki - kto?
„Lepiej weź fiolkę, tak na wszelki wypadek” – rozumował i biorąc ją w ten sposób, ostrożnie umieścił w saszetce z zamkiem błyskawicznym w swojej teczce na dokumenty.
Wybrał prywatną budkę na drugim końcu Oscar's, ledwie pił drugie wytrawne martini, gdy młoda dziewczyna siedziała samotnie w budce obok niego i która, jak przypuszczał, potrzebowałaby ważnego dokumentu tożsamości, by nawet kupić papierosy na lokalnym stoisku tytoniowym , odwrócił się i zapytał, czy ma światło. Nawet w ciągu mniej więcej dziesięciu sekund, które zajęło mu przeprosiny, mówiąc jej, że nie pali, zauważył rozszerzone źrenice tej dość atrakcyjnej dziewczyny, niezdrową bladość i ogólny stan pobudzenia. Albo „Crack”, albo „Speed”, pomyślał.
W tym momencie zadzwoniła jego komórka. To była Denise. Naciskając przycisk wywołania, jedyne, co mógł dostrzec, to zniekształcone zakłócenia. Konieczność wyjścia na chodnik, aby zapewnić lepszy odbiór, nie była warta wysiłku. Poza pytaniem, gdzie jest i kiedy wróci do domu, nie miała nic do powiedzenia. Odwracając wieko celi, uśmiechnął się cierpko do siebie. Przelotny deszcz tworzył artystyczne wzory na tle ulicznego światła, podczas gdy ledwie nawilżający deszcz zdawał się padać w zwolnionym tempie.
Niecałe dziesięć stóp od budki, a jego tempo perystaltyki osiągnęło nadbieg. Jego teczka z dokumentami nie leżała już na siedzeniu, na którym ją na chwilę zostawił. Zauważył, że sąsiednie stoisko było równie zaniedbane. Rozglądając się dziko – nie było śladu ani po walizce, ani po Miss Quick-fix. Inni klienci, pochłonięci rozmową, swoim alkoholowym wsparciem lub błogimi marzeniami… nic nie widzieli. Barman „myślał”, że mógł widzieć dziewczynę wychodzącą tylnym wejściem, niosącą „coś”, ale nie był pewien.
Wychodząc przez drzwi przeciwpożarowe, znalazł się w obskurnej uliczce zaśmieconej koszami na śmieci i stertami śmieci. Prawie spodziewając się, że natknie się na Stevena Seagala, który wykopuje bejesus z jakiegoś ulicznego gangu, prawie doznał zatrzymania akcji serca, gdy potworny bezpański kot zasyczał na niego ze śmietnika.
Mżawka prawie ucichła, chociaż chodnik nadal był śliski, a ogólna atmosfera jego otoczenia była mniej niż męcząca. Przed sobą, tuż za wilgotnymi i nieoświetlonymi drzwiami, dostrzegł jakiś ruch.
Na poziomie niszy widział tylko parę szczupłych łydek, dziewczęce buty z lakierowanej czarnej skóry i cień czegoś, co wyglądało jak spódnica w kolorze wiśni. To było wystarczająco. Widział ich już wcześniej.
Nawet gdy pochylał głowę w kierunku drzwi, usłyszał stłumione „Och, nierealne!!”
Ktoś kilka pięter wyżej włączył światło w sypialni. Wystarczyło przeniknąć do miejsca ukrycia dziewczyny. Jego teczka z dokumentami leżała tam, otwarta siłą na najwyższym stopniu schodów, podczas gdy dziewczyna leżała prowokacyjnie oparta o zniszczone drzwi, które wyglądały, jakby nie były otwierane, odkąd krowa pani O'Leary okazała niechęć do lampionów. Obok niej leżała jedna z jego strzykawek – i pusta mała szklana fiolka.
„Jezu, dziewczyno… co ty zrobiłaś?” - mruknął, pochylając się nad nią. Z tego, co widział, na tym etapie nie wyglądała na odczuwającą jakiekolwiek fizyczne dolegliwości.
„Potrzebowałem haju” – zachichotała. „Co to w ogóle jest?”
– Nic, co mogłoby cię podniecić, młoda damo – odparł, szybko zbierając swój dobytek.
„Och, nie wiem”, zachichotała jeszcze głośniej, „Chcesz mnie pocałować?”
Światło wystarczyło, by ponownie oswoić oczy z tym, co już widział w barze. Ładnie dopasowany top, który bardziej reklamował niż ukrywał. Szczupłe biodra i wyrzeźbione nogi wystające z tej obcisłej spódniczki to domena nastolatek. Jeśli już, jej twarz była ładniejsza niż podczas ostatniej inspekcji, a te lekko wypolerowane usta zdecydowanie poprawiły wygląd Denise z początku lat siedemdziesiątych. Jaki kretyn nie chciałby skorzystać z takiej oferty?
Pochylił głowę, żeby ją pocałować, ale był zupełnie nieprzygotowany na fizyczny atak.
Jedną ręką objęła go za szyję, a drugą chwyciła za kurtkę, przyciągnęła go do siebie z takim zamiarem, że upadł na nią na twarz. Nie żeby to była jakaś wielka trudność, uczucie jej jędrnych, młodych piersi na jego klatce piersiowej można nawet opisać jako niejasno przyjemne.
Jej usta szukały jego ust jak tygrysica.
„Pieprz mnie… proszę, pieprz mnie” – mniej więcej błagała, rozkładając nogi pod nim na tyle, na ile pozwalała na to ta konkretna spódnica. Czuł, jak próbowała podciągnąć rąbek jedną ręką, nawet gdy zawodziła swoim pragnieniem.
Przerywając pocałunek, udało mu się wyrwać z jej uścisku i wstał, dysząc… w połowie z wysiłku, a w połowie z wymuszonego podniecenia.
– Najlepiej idź do domu, panienko – wyjąkał, nie chcąc odgrywać głównej roli w przedłużającej się sprawie o gwałt. „To nie jest dzielnica, w której młoda dziewczyna mogłaby spędzać czas o tej porze.
„Och, proszę… musisz mnie pieprzyć”, na wpół szlochała, a jej spódnica była teraz nieprzyzwoicie wygięta wokół bioder. Nie był w stanie oderwać wzroku od jej prawej ręki, teraz między jej nogami i mocno pocierać jej cipkę przez te raczej skąpe, jasnoniebieskie majtki. Rozkładając nogi szerzej niż kiedykolwiek. Nagle odsunęła majtki na bok.
„Czy uważasz, że jestem seksowna?” – błagała, odsłaniając jego nastoletnie dołki, otoczone przystrzyżonymi, ale wyraźnie wilgotnymi, jasnobrązowymi włosami łonowymi. Drugą rękę uniosła między nogi, teraz wsuwając palec wskazujący głęboko w pochwę, podczas gdy on patrzył z suchością w ustach na rozwijającą się scenę.
To musiał być efekt uboczny serum, o którym myślał – niekontrolowane podniecenie seksualne. Być może wskazano tu na krótkie badania terenowe.
– Masz imię, kochanie? zapytał ją
„Julie” – odpowiedziała, a jej biodra zaczęły sugestywnie poruszać się na stopniu, gdy kontynuowała głębokie palcowanie. „Och, proszę pana, pieprz mnie, bardzo tego potrzebuję, musisz mi to zrobić”.
Dziewczyna była tak nieprzyzwoicie rozłożona, że widział, że jej pochwa jest maksymalnie nawilżona, a soki spływają jej po palcach strumyczkami. „W upale” nie oddawało odpowiednio sytuacji, którą zobaczył przed sobą.
„Pokaż mi swoje piersi Julie, a pomyślę o tym?” szepnął cicho.
W czasie krótszym, niż zajęłoby zamówienie Big Maca z frytkami, dziewczyna podniosła bluzkę i wywinęła się z niej. Zauważył też, że nie była to ciepła noc. Chwytając ramiączka stanika, ściągnęła je w dół ramion, odsłaniając obie piersi jego niezbyt obojętnym spojrzeniem.
Wpatrując się w te najpiękniejsze kopce, prawie tej samej wielkości co jego pasierbica, skarcił się za wyobraźnię, jej ładne sutki wyróżniały się, najbardziej dumny ze strażników na nocnej służbie.
„Chodź, pokazałem ci moje cycki… a teraz pieprz mnie, dobrze? Po prostu nie mogę dłużej czekać. Mówiąc, ponownie zaczęła dziko robić sobie palcówkę.
„Jeszcze ostatnia prośba, Julie”, ledwie mógł się zmusić do wypowiedzenia tych słów… „zdejmij ubranie i zejdź dla mnie na czworakach”.
Nie zadając sobie nawet trudu sprawdzenia, czy ktoś idzie, dziewczyna wstała, rozpięła spódniczkę i pozwoliła jej opaść na ziemię. Wsuwając obie ręce w pasek majtek, wywinęła się z nich, zrzucając przy tym buty. Teraz już zupełnie naga, ostrożnie zeszła po czterech kamiennych stopniach i klęcząc na alejce, pozornie nieświadoma kałuży wody, kręciła w jego stronę swoim nastoletnim tyłkiem, stając na czworakach w tak kompromitującej pozycji, jak tylko dziewczyna może być.
Upewniając się, że nie ma prawdopodobieństwa rychłego odkrycia, stanął za nią i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że pod jego własnymi spodniami czai się uwięziony w klatce wąż o dotychczas niedoświadczonej solidarności.
Gra wstępna nie była na porządku dziennym. Chciała być pieprzona i właśnie to jej zrobił.
Gdyby Sixty Minutes było w pobliżu, wybraliby ekskluzywność dekady… może stulecia! To, że nikt się nie pojawił, było po prostu szczęściem. Osiągając wspólny orgazm w mniej niż dziewięćdziesiąt sekund, nie był nawet zaskoczony, gdy prawie skomlał z pożądania, oparła się na przedramionach i przedstawiła swój krągły tyłek jako wyznaczony cel ataku drugiej fali.
Pomimo tego, że nigdy nie miał ochoty na „alternatywny kanał”, znakomicie spisał się w wypełnieniu jej zapasowego portalu, podczas gdy ona sapała i wiła się z oczywistej przyjemności, błoto i brud z drogi zdobiły jej nogi i ramiona na tym etapie.
Ku jego wiecznemu niedowierzaniu dziewczyna odwróciła się, lubieżnie rozkładając się na plecach na środku pasa, błagając go, by znów ją przeleciał. Jej nogi były tak szerokie, że słoń indyjski miałby tam szansę.
Nie będąc w tej chwili fizycznie zdolnym do kontynuowania leczenia, jakkolwiek przyjemna była perspektywa, zignorował jej żałosne żądania i przeszedł na chodnik z zamiarem odzyskania ubrania dziewczyny.
Dokładnie w tej samej chwili zmaltretowana stara Riviera minęła koniec alejki.
„Co do cholery?” – dobiegało od strony pasażera kierowcy, gdy pospiesznie cofało czterech dużych młodzieńców wysiadających z poobijanego pojazdu. Myśląc dość naturalnie, że uliczny wymiar sprawiedliwości zaraz go dopadnie, chwycił swoją teczkę z dokumentami i pognał nią na zachód, z powrotem alejką.
Tuż przed skręceniem za róg obejrzał się przez ramię, żeby ocenić, jak długo ma jeszcze żyć, i był niezmiernie zdumiony, gdy nie zauważył żadnych zwolenników. Oparł się o ścianę, łapiąc oddech. Wszyscy czterej pasażerowie samochodu, których widział, zebrali się wokół dziewczyny z rozłożonymi nogami, jedna klęczała teraz między jej nogami, a pozostali robili z nią coś, czego po prostu nie mógł zrozumieć.
„Co za niezwykłe szczęście” mruknął do siebie – „dla niej też!”
**
Trudno było skoncentrować się na czymkolwiek innym niż młoda Julie schodząca i brudząca się w tej uliczce, Lexus przejechał co najmniej dwa czerwone światła w drodze powrotnej do Madison Heights.
„Nie śpieszyłeś się” — przywitała go żona, gdy obudził się w kuchni. – A co, do diabła, stało się z twoim garniturem? Jest brudny!”
„Długa historia Denise – nic, o czym chciałbyś usłyszeć, zaufaj mi!” Odkładając teczkę z dokumentami na blat w pobliżu serwerowni, doszedł do wniosku, że prysznic jest tym, czego potrzebował w tej chwili bardziej niż czegokolwiek innego.
Po raz pierwszy upokorzenia, bezsensowne rozmowy i ogólny brak zainteresowania ze strony żony i pasierbicy nie wywarły na nim większego wrażenia. Prawda jest taka, że miał na myśli zalążkowy plan – taki, który można luźno interpretować jako od dawna oczekiwany zwrot!
„Wyglądasz na roztargnionego dzisiejszego wieczoru, James”, skomentowała jego żona na krótko przed wyjściem z jadalni. Zastanawiał się, czy nie była trochę zirytowana, że nie udało jej się go sprowokować podczas kolacji.
„W tej chwili mam dużo na głowie, Denise”.
Mówiąc to, podniósł wzrok, ale widząc na jej twarzy jedynie zrezygnowaną obojętność, zamiast tego dopił resztki bordo.
Następnego dnia wleciał do laboratorium z nowo odkrytą radością życia. Nawet jego personel zauważył zmianę w jego zachowaniu – prawie gadatliwy w przeciwieństwie do jego normalnego, kontrolowanego, jeśli nie klinicznego, zachowania przy łóżku.
„Co z nim jest?” – powiedziała młoda asystentka do swojego współpracownika. – Wygląda na to, że znalazł lekarstwo na kaca.
Faktem jest, że doktor Wilson po raz pierwszy od wielu lat nie mógł się doczekać powrotu do domu. Upewniwszy się, że wyszedł jako ostatni, złożył ostatnią wizytę w chłodnym pokoju.
**
“Marsala Cielęca?” pociągnął nosem z aprobatą. „To zdecydowanie wymaga Bollingera Denise. Co powiesz na to, żebym złamał ’74? Myślę, że mamy ich całą skrzynkę w piwnicy.
Jego żona nie poznałaby Bollingera z 1974 roku z białego domu z 2009 roku w lokalnej Pizza Hut. Dopóki błyszczał, wywoływał u niej chichot i był podawany w ekskluzywnym kawałku kryształu, jej potrzeby były zaspokajane.
Wziąwszy wybraną butelkę, zakorkował zlew i podczas gdy Denise zajmowała się serwowaniem obiadu, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni małą szklaną fiolkę, której zawartość szybko wrzucił do Bollingera, po uprzednim nalaniu jego własny kieliszek. Gdy tylko to zrobił, z góry pojawiła się jego pasierbica.
– Och, cześć tato – powiedziała Melody z mniejszym entuzjazmem niż więzień w celi śmierci, który właśnie zabiera się za swój ostatni posiłek. – Znowu jesz z nami dziś wieczorem?
– Tak kochanie – odpowiedział. „Przez jakiś czas nie rozmawialiśmy dużo jako rodzina, pomyślałem, że możemy coś z tym zrobić?”
„Racja”, wymamrotała, wpatrując się w matkę. „Brzmi jak zabawa”. Przyłapał ją na chwilowym przewracaniu oczami.
Napełniając kieliszek swojej żony, skinął szyjką butelki w kierunku swojej pasierbicy, „Nie masz daleko od osiemnastu lat, kochanie, napijesz się trochę szampana?”
Nigdy nie zamierzała odmówić, o czym dobrze wiedział!
Przez kilka minut nikt się nie odzywał, tylko kilka obowiązkowych uśmiechów dookoła, gdy wszyscy jedli. W pełni wyczulony na najmniejsze odstępstwo od normy, z nieoczywistą czujnością patrzył zarówno na matkę, jak i na pasierbicę.
Kiedy wydawało się, że nic się nie dzieje, był nie tylko rozczarowany, ale i skonsternowany. Czy to możliwe, że przyjmowanie leku doustnie zniweczyło jego działanie i że powtórzenie reakcji Julie wymagało podania dożylnego? Być może efekty, których był świadkiem w zaułku zeszłej nocy, były spowodowane czymś innym niż serum?
„Nie wierzę w to?” jego pasierbica zdawała się mamrotać, wyraźnie się rumieniąc, gdy nagle odłożyła widelec.
– Nie wierzysz, co kochanie? – zapytał, spoglądając na nią nonszalancko.
– Eee, nic, tato – odpowiedziała. „W porządku, po prostu czuję się naprawdę dziwnie, to wszystko”.
Już miał zapytać „w jaki sposób?”, kiedy jego żona odstawiła kieliszek wina i to niezbyt stanowczo. Niewiele brakowało do chichotu, spojrzała na Jamesa i zszokowała siebie i swoją pasierbicę, ogłaszając światu: „Muszę być szczera, Melody, twój tata jest całkiem fajnym facetem, jak myślisz?”
W innych okolicznościach doktor Wilson mógłby uderzyć pięścią w powietrze, ponieważ po prostu odmówił cichą modlitwę wdzięczności.
– Jeszcze trochę szampana, tatusiu? – błagała Melody, patrząc na ojczyma z wyrazem twarzy, jakiego nigdy wcześniej nie widział. Bez wahania napełnił jej kieliszek po brzegi.
– Próbujesz upić swoją pasierbicę? – wymamrotała jego żona, przełykając resztki własnego kieliszka. – Nie żebym miała coś przeciwko – dodała, chichocząc teraz w niekontrolowany sposób. - Chodź tutaj i przytul mnie James.
Prawie tak samo chętny do zbadania tego zjawiska medycznego, jak i zdeterminowany, by z niego skorzystać, doktor Wilson siedział w swoim fotelu, popijając własne wino, obserwując dezintegrację behawioralną kobiet.
– Ja też chcę buziaka, proszę, tatusiu – zażądała z przekonaniem jego pasierbica. Przypomniał sobie, że nie zwracała się do niego „tato”, odkąd skończyła dwanaście lat… a teraz dwa razy w ciągu trzech minut.
Nie ruszając się w żadną stronę, siedział biernie. – Piękny posiłek, Denise – oznajmił, jakby chciał wstać od stołu. „Muszę teraz iść do gabinetu i dokończyć referat, który wygłoszę jutro na brunchu Rady ds. Badań Naukowych”. Potem zwracając się do swojej pasierbicy: „A ty, kochanie, lepiej idź dokończyć swoją pracę w szkole, czy nie masz egzaminów końcowych za kilka tygodni?”
„Nie, tato”, krzyknęła, „Jeszcze nie odchodź… proszę!”
To była najlepsza zabawa, jaką pamiętał od czasu, kiedy o drugiej nad ranem, o drugiej randce, przed domem jej rodziców, po raz pierwszy przybliżył Denise podstawową funkcję tylnego siedzenia pontiaca.
Gdyby tego nie widział, nie uwierzyłby, ale Melody podświadomie rozpinała górne guziki swojej szkolnej bluzki, nawet gdy mówiła.
Nie mógł powiedzieć, czy jego żona była świadoma tej ewentualności, czy nie, najwyraźniej miała własny plan działania, sądząc po swojej decyzji obejścia stołu i usadzenia się niecały metr od jego talerza obiadowego, rozrzucając przyprawy i serwetki. zarówno.
„No dalej, James, na pewno mam coś, co cię interesuje?” Mówiąc to, zaczęła podciągać rąbek spódnicy do góry, kręcąc się przy tym na obrusie”.
– Eee, przed twoją córką Denise? zapytał.
Spontaniczna odpowiedź jego żony: „Możesz potem pieprzyć Melody, James, ile chcesz”, nie była dokładnie tym, czego się spodziewał, podobnie jak krótki monolog jego pasierbicy.
„Pieprz mnie najpierw tatusiu…..Wiem, że zawsze chciałeś!”
Cóż, miała rację w tej sprawie, którą musiał przyznać, ale czuł, że jest to sytuacja, którą należy potraktować nieco dyplomatycznie.
„Powiem wam, dziewczyny”, oznajmił, „Najpierw pokażcie mi swoje sutki, a zobaczymy, co się wtedy stanie, dobrze?”
To, co potem nastąpiło, było z pewnością urzeczywistnieniem tak wielu męskich fantazji od niepamiętnych czasów. Wciąż młoda żona (Denise miała zaledwie trzydzieści osiem lat) i nastoletnia pasierbica, pospiesznie pozbywająca się staników, w pełni chętna do paradowania topless w celu nieograniczonej przyjemności oglądania.
Piersi Denise były nadal jędrne i wyjątkowo kuszące, podczas gdy pagórki jego pasierbicy z różowymi końcami napędzały jego pożądanie. To, czego nagle doświadczał między nogami, to nie tyle erekcja, ile impas prokreacyjny.
Jego żona, która podwinęła spódnicę wokół bioder, wierciła się na stole, najwyraźniej nie dbając o to, by jej majtki były w pełni odsłonięte zarówno jej młodej pasierbicy, jak i jej mężowi.
„Och, daj spokój, James, pieprz mnie”. Zaczęła wycierać twarz majtkami – z pewnością kobieta, która w końcu się rozpaliła. Jeśli kiedykolwiek miał okazję przetestować elastyczność serum kontroli umysłu, to właśnie to.
„Idź i zdejmij majtki Melody, a potem Denise, a ja cię zerżnę”. Uśmiechnął. „Tylko upewnij się, że zrobiłeś dla mnie palcówkę, dobrze?”
Całkowicie bez najmniejszych zahamowań zeszła ze stołu, podeszła do Melody i odsunęła dziewczęce krzesło o kilka stóp, najwyraźniej nie przejmując się widokiem nagich piersi nastolatki podrygujących na oczach jej ojca, uklękła między jej nogi. Zauważył również całkowity brak oporu Melody, gdy jej matka sięgnęła pod jej szkolną sukienkę, chwyciła pasek jej majtek i zaczęła ściągać skąpe majtki za kolana i w dół nóg.
„Trzymaj się, Melody”, poinstruowała swoją córkę, „Pozwól Jamesowi zobaczyć swoją cipkę?”
Mówiąc to, bardzo ostrożnie wepchnęła palec wskazujący w pochwę córki i pomimo sapnięcia dziewczyny z prawdopodobnego szoku zaczęła ją wsuwać i wysuwać, co wywołało zauważalny ruch w biodrach młodej dziewczyny.
Biedny, stary doktor Wilson jeszcze nie zaaklimatyzował się na widok w pełni odsłoniętej cipki swojej nastoletniej pasierbicy, otoczonej jasnobrązowymi lokami, które prawie paliły jego siatkówki z pożądania.
„Czy to miłe uczucie?” – zapytała Melody, która skinęła głową matce, zauważalnie rozkładając nogi, aby umożliwić jeszcze lepszy dostęp. „Pobaw się swoimi cyckami, kochanie, to sprawi, że poczujesz się jeszcze bardziej napalona” — dodała Denise.
Desperacko pragnąc wydobyć i ukoić swoją nabrzmiałą erekcję, mógł tylko patrzeć, jak otwarta opieka jego żony doprowadza jego pasierbicę na skraj orgazmu. Wijąc się na krześle, z zamkniętymi oczami, teraz kładła bańki i pocierała własne piersi, całkowicie zatracona w przyjemnościach, jakie miała pod ręką.
„O Boże, mamo”, oznajmiła nagle, gdy gwałtowny orgazm przejął kontrolę nad jej drobną sylwetką. Szarpiąc dziko, chwyciła się własnej cipki, nawet gdy palce jej matki pchnęły ją przez granicę.
Usta doktora Wilsona były suche, a także otwarte!
– Mamy umowę, jak sądzę? Denise wstała i teraz stała obok jego krzesła.
- No tak, oczywiście kochanie - odpowiedział. Jakieś preferencje? zerknął w kierunku odległych schodów.
„Po prostu pieprz mnie, James… tu i teraz”. To mówiąc, położyła się na stole tuż przed nim. W ciągu kilku sekund miała z powrotem spódnicę wokół bioder.
"Co? przed Melodią? sapnął, myśl o pieprzeniu żony, podczas gdy jego pasierbica patrzyła, nie była niczym, poza czystym zwierzęcym pobłażaniem.
Zagruntowany i gotowy do grzmotu, wstał. Chwytając wciąż szczupłe nogi swojej żony – w końcu dwieście tysięcy rocznie to kupa cennego czasu dla osobistych trenerów – przyciągnął jej biodra do krawędzi stołu, po czym nadzorował szybkie zdjęcie jej majtek. Wyraz twarzy Melody był bezcenny, ale zauważył, że nie był to wyraz dezaprobaty. Nie zadała sobie również trudu, by odzyskać swoją bieliznę, co raczej dobrze wróżyło na najbliższą przyszłość, o której myślał.
Wijąc się i zdesperowana, Denise szeroko rozłożyła przed nim nogi. Wystarczyło uwolnić egzekutora, a on znów orał swoje prawie zapomniane pole marzeń. Boże, jak długo to trwało?
Chociaż nieznacznie mniej wytrącony z równowagi niż podczas małego skrętu Julie w alejce i to przypuszczalnie, ponieważ przyjęła mniej skoncentrowaną dawkę serum, jego żona była jednak nieskrępowana do tego stopnia, że błagała go głośno, żeby ją mocniej pieprzył, zadanie, które on było w pełni do.
„To jest takie gorące, tatusiu”, oznajmiła Melody, wsuwając rękę między własne nogi, obserwując pewne postępy ojca. Choć scenariusz mógł być poniżający, widok ośmiocalowego pręta prącia, który wielokrotnie zatapiał się po rękojeść w pochwie jej mamy, miał swoje podniecające aspekty dla młodej dziewczyny.
„O Boże, pieprz mnie mocniej, James”, krzyknęła Denise, jej ramiona rozrzucały zastawę stołową i sztućce w jej dążeniu do przyjemności. Ściskając teraz jej piersi z bezduszną obojętnością, wszystko, co osiągnął, to jeszcze bardziej podnieść jej erotyczne żądania.
Świadomy odkrywczego masturbacyjnego przedsięwzięcia swojej pasierbicy, w niemałym stopniu promował swoją sprawę. Widok jej palcowania się do nirwany, gdy kontynuował głębokie ruchanie spuchniętej pochwy swojej prawie nagiej żony, był prawdopodobnie powodem, dla którego mniej więcej eksplodował w niej właśnie wtedy – uwolnienie statusu niemal supernowej.
„Pierdol mnie dalej… nie przestawaj” – krzyknęła, nawet gdy jej własne ciało mniej więcej implodowało z największego orgazmu, jakiego kiedykolwiek doświadczyła… a niejeden z jej pozamałżeńskich „związków” osiągnął kilka doozies bądźmy szczerzy.
„Och, mamo” było wszystkim, co Melody musiała wnieść, a potem ona również została przetransportowana tą orgazmiczną drogą z żółtej cegły, gdy każdy nerw kończący się od łechtaczki do sutka został wysłany do wirowania ogona o godnych uwagi proporcjach.
„Chcę zobaczyć, jak teraz pieprzysz Melody, James… proszę!” Stopniowo podnosiła się do pionu, a nasienie ściekało z jej maltretowanej i całkiem czerwonej pochwy. Podniosła rękę między nogi i wyczuła zasięg przepływu. Wyglądało na to, że ją to usatysfakcjonowało.
Zwracając się do swojej pasierbicy, wskazał jej bieliznę w pobliżu krzesła, które natychmiast wzięła i wkręciła się z powrotem. To, musiał przyznać, z pewnością nie stanowiło również wizualnej trudności. Z erekcją ledwie do połowy masztu, przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował w usta. Powiedzieć, że to spełnienie długoletniej fantazji, byłoby niedopowiedzeniem. To było przeżycie na całe życie – dlatego drugi pocałunek był jeszcze bardziej intensywny.
Z punktu widzenia Melody była to najgorętsza rzecz, o jakiej kiedykolwiek myślała. Całowanie jej ojca namiętnie i jakkolwiek by na to nie spojrzeć – seksualnie, było ewentualnością, o której większość siedemnastolatków może tylko pomarzyć – cóż, dla tych, którzy zastanawiają się nad takimi zabawnymi dziwactwami.
Sięgając za nią, dr Wilson zlokalizował zamek błyskawiczny i kilka sekund później szkolna sukienka leżała u jej stóp, pozostawiając swoją pasierbicę stojącą tam tylko w staniku i majtkach. Czy życie może stać się lepsze?
Popychając ją w stronę najdalszych schodów, zdał sobie sprawę, że jego żona zeszła ze stołu i wchodziła z tyłu, kiedy wchodzili po schodach. Na półpiętrze złapał Melody za ramię. „Nie, nie nasz pokój, kochanie, tata chce pieprzyć swoją małą dziewczynkę w jej własnej sypialni”.
- Och, dobrze tatusiu - zachichotała. Jeśli Denise miała jakieś przemyślenia na ten temat, zachowywała je dla siebie.
W dość gustownie urządzonym pokoju dał swojej pasierbicy figlarny klaps w pupę, co sprawiło, że pisnęła.
"Tata!" krzyknęła. „To niegrzeczne”
– Cóż, po to tu jestem? uśmiechnął się do niej. - A teraz proszę położyć się do łóżka.
Bez widocznego niepokoju co do jej najbliższego losu, dziewczyna wspięła się na swoje łóżko i położyła na wznak. „Kuszenie” nie obejmuje tutaj tego w wystarczającym stopniu. Była najbardziej szaloną i społecznie tłumioną fantazją każdego ojca.
„Nie, nie na plecach, kochanie”, powiedział jej, „na czworakach, proszę”.
Posłusznie uklękła i stanęła twarzą do wezgłowia łóżka, prezentując ojczymowi, jeśli nie najbardziej krągły tyłeczek w Madison Heights, to z pewnością najbardziej przystępny.
„Daj jej klapsa, James”, poinstruowała jego żona, siadając na brzegu łóżka, leniwie gładząc dłońmi tylne policzki córki, która następnie sapnęła – ze wstydu, szoku lub przyjemności…..prawdopodobnie wszystko powyżej!
Uśmiechając się w duchu, powiedział dziewczynom, żeby zaczekały tam na chwilę, podczas gdy on przyniesie z dołu ich trzy kieliszki. Będąc tam, oczywiście, odświeżył ich napoje z prawie pustej butelki. Nie wiedziałby, że potrzebuje sekundy.
„Lubię tatę z szampanem” — zachichotała Melody, ponownie przyjmując swoją prowokacyjną pozę w połowie narzuty.
- A ja lubię twoją seksowną małą pupę, kochanie - powiedział, dając jej dość mocne klapsy w jej majtki. Westchnęła, ale nie próbowała usunąć się z boiska.
Trzy klapsy później zaczynał rozumieć, co było takiego seksownego w klapsach nastolatki. Uległy aspekt ofiary, seksowny kontakt z tak niegrzecznym obszarem – gdy jego żona popiera jego działania, gdy uśmiecha się lubieżnie, widząc karę swojej pasierbicy… tak, zdecydowanie może mu się to podobać!
– Jeszcze tylko jedno kochanie – wymamrotał – a to za bycie dla mnie taką małą suką przez te wszystkie lata.
Tak mocno ją uderzył, że obie nogi się ugięły.
„To naprawdę zabolało tatę”, jęknęła, sięgając dookoła i klepiąc się po tylnych policzkach. Jej majtki zsuwały się stopniowo z każdym klapsem i ten uroczo seksowny dołek był teraz częściowo widoczny, podobnie jak cała jaskrawoczerwona skóra.
– Zdejmij majtki z Melody – rozkazał jej.
Młoda dziewczyna posłusznie sięgnęła za siebie i ściągnęła swoje seksowne czerwone majtki, aż jej pośladki były całkowicie odsłonięte. Następnie poruszając biodrami, aż materiał był jeszcze niższy, wyciągnęła jedną nogę, a potem drugą. To była tylko kwestia tego, kiedy może rzeczywiście cierpieć z powodu nieuniknionego zawału serca. Jak jakikolwiek mężczyzna, nie mówiąc już o ojczymie, mógł oglądać tak podniecającą scenę bez całkowitego fizycznego nawrotu choroby?
„Tak bardzo potrzebuję, żebyś mnie zerżnął, tatusiu”, krzyknęła w czystej bezmyślnej potrzebie. Wcale nie to, czego można by się spodziewać po tak dobrej jak dotąd małej katolickiej dziewczynie, suce czy nie.
Niemal oszołomiony tyłem swojej pasierbicy, nie mógł zdecydować, co jest bardziej podniecające. Jej całkowicie odsłonięte i najwyraźniej mocno nawilżone wejście do pochwy lub seksowne jak diabli włosy łonowe wystające spomiędzy jej nóg. To musiała być piłka liniowa, niezależnie od tego, w którą stronę pójdziesz. Fakt, że żaden inny mężczyzna na tej planecie nigdy nie był wtajemniczony w sekrety prokreacyjne Melody, sprawiał, że było jeszcze goręcej.
– Podoba ci się, jak to robię, kochanie? wyszeptał, obejmując jej cipkę od spodu i pozwalając swoim palcom prześledzić całą długość jej siedemnastoletniej szczeliny. Zauważył wyraz pożądliwej aprobaty żony, gdy jego palce podejmowały drogę powrotną.
Melody nie była w stanie powstrzymać okrzyku całkowitej przyjemności, który wydobył się z tych raczej wykwintnie ukształtowanych ust: „O Boże, tato, zrób to jeszcze raz, proszę… tym razem użyj dwóch palców!”
“Play with her tits too James,” Denise broke in. “Make her beg for it.”
So saying, she splayed her own legs to levels of extraordinary indecency, thus proceeding to tease her clitoris, replete in the knowledge that this was having the desired effect on both husband and step-daughter.
Melody however was not short of sexual distractions herself. Shivering uncontrollably from her father’s dexterous attentions to her pussy, not to mention having her breasts fondled and her nipples squeezed, the sight of her mother’s lewd behavior in such close proximity, was adding to her complete disorientation.
Probably unaware that she now had her bottom arched upwards like the most practised whore in Chinatown, she was literally wriggling in aggregated need. As a degree of primal instinct kicked in, she got down on her forearms and glancing back towards her father openly pleaded,
“Fuck me daddy, my pussy is soo hot!”
“Yeah James,” Denise almost hissed, “For God’s sake fuck the little slut. Take her virginity – You always wanted to!”
Inarguably the right words at the right time. Kneeling on the bed behind his naked step-daughter, her scalding red bottom still bearing multiple handprints he noted with some satisfaction, he aligned his erection with those soft moist lips and engaged ‘drive.’
Aroused and undoubtedly committed as she was, a hymen is still a hymen. At the instant he found his progress barred by that natural barrier, her mouth was gaping open in shocked discomfort. He hadn’t come this far though with any intentions of an early retreat – there was payback to make, a cherry for the taking and a hot little pussy to fuck - not necessarily in that order.
Holding her bottom tightly, his interest well and truly catalysed by that arched back, slim waist and curvy hips, he thrust in harder. Something gave way, even as she cried out in genuine pain. Able now to penetrate her to the max he watched in almost awed reverence as his erection disappeared up to the hilt in her pussy. He could see a trickle of blood on her inner thigh but all this achieved was a desire to fuck her insensible.
So tight was she, being in any event a very small girl, he felt like he was penetrating a ten year old – not that this was any great detriment you understand.
Melody of course had discovered that her former pain had somehow taken a rain check, and that what her father was doing to her currently, exceeded even her wildest expectations of pleasure. Thrusting back with her hips, all she wanted was that cock…..and to be honest, anyone else’s, in her 24/7.
It may not have been art, but it was certainly progress. Penetrating that diabolically hot little cavern as far as the cervical wastelands, he had Melody literally crying out in uncontrolled passion and the exchange of father-step-daughter dialogue left little to the imagination either. She didn’t know it but he was raping her senseless. Each increasingly hard thrust, payback for the many sleights and insults she had heaped upon him over the years. The only vague negative might have been the fact that far from being hurt or humiliated by his aggravated indecencies, she was experiencing total ecstasy.
Denise had by now reached her second orgasmic peak for the evening, but in the light of the incestuous tableau being played out right beside her, was of a mind for even more craven indulgence and thus she began feeling up her step-daughter’s somewhat damp breasts, pulling those still girlish nipples and waiting for an opportunity to kiss those sexy little lips that courtesy of her father’s relentless intercourse with her, were framed now in silent epithets of pleasured release.
As to who ran out first to the tape can never be known. He felt his step-daughter beginning to quiver convulsively even as her vaginal muscles clamped his own extended flesh like a vise. She felt something hot and sticky spraying her inner walls and was aware of him jerking spasmodically deep inside her.
Unfortunately, not a solitary family member had shown the foresight to draw the bedroom curtains.
“George, come up here quickly,” young Debra Carlyle called down the stairs to her husband, “You’re not gonna believe what’s going on next door hun?”
**
(c) Appears courtesy of the published anthology "The Best of Peter_Pan" Peter_Pan (2007 Lulu Publishing Inc: Morrisville: NC) www.lulu.com/content/679070
Visit also "The World of Peter_Pan" [b]www.geocities.com/phrenetic_ice/wopp.html