Nota autora: Uwaga, ten rozdział zawiera wzmianki o gwałcie i innych grzesznych ideałach. Nie jestem właścicielem żadnych postaci, jedynie ich sprośne interpretacje.
Tagi: Głębokie gardło, Młode/stare
Zuko
Zuko zszedł ze statku pełen pewności i nadziei. Ta latarnia lecąca ku niebu mogła oznaczać tylko jedno; Awatar tu był i musiał przedrzeć się przez chmarę chłopów, żeby się do nich dostać.
„Wiem, że wy, ludzie, ukrywacie Awatara, wypuśćcie go pod opiekę Narodu Ognia, a mogę zagwarantować wam bezpieczeństwo” – wygnany książę przemówił do morza rdzennej ludności.
„Ahhhhhh!”
Zuko poczuł, że jego cierpliwość spada, gdy chłopiec nie starszy od niego w farbie klauna zaatakował księcia stojącego na szczycie rampy.
Z łatwością sparował atak i rzucił głupiego chłopca w śnieg poniżej.
Ludzie Zuko pierwsi pomaszerowali do wioski, zbierając wszystkich mieszkańców małego kuśtyka. Niehonorowy książę praktycznie wyczuwał w powietrzu unoszące się w powietrzu podniecenie jego ludzi, nie spowodowane żądzą krwi w obliczu zbliżającej się bitwy, ale czymś, co uczyniłoby ich umysły bezużytecznymi i zwęgliło ich serca.
Kiciuś.
W tej wiosce nie było żadnych mężczyzn, prawdopodobnie byli na wojnie, próbując chronić to, z czym ludzie Zuko mieli nadzieję się uporać. Żony i dzieci.
Zuko nie zastanawiał się zbytnio nad własnym pożądaniem seksualnym, ale młody człowiek nie mógł znaleźć niczego honorowego w przypadku zgwałcenia każdej osoby na tej bryle lodu.
Nie zrozumcie tego źle, Zuko widział zalety systematycznego gwałtu jako taktyki wojennej, ponieważ osłabiała i łamała psychikę jego wrogów.
Porażony bliznami nastolatek po prostu pomyślał, że stosowanie takiej taktyki jest tchórzliwe, podczas gdy mężczyźni z tej wioski ginęli w tej samej wojnie, co jego rodacy.
Zuko nie pozwoliłby na to.
Powoli zszedł po rampie.
„Kto tu rządzi? Jestem księciem Zuko z Narodu Ognia” – spojrzał w oczy każdej kobiecie i dziecku – „i jestem tutaj, aby schwytać Awatara. Wiem, że żyją wśród was i jeśli nie chcecie czegoś niefortunnego aby tak się stało, powinieneś je oddać. Teraz!”
Śnieg wokół stóp Zuko zaczął się topić, a z jego ciała wydostała się chmura pary, aby pokazać powagę sytuacji. Choć wolałby uniknąć pierwotnego i brutalnego ruchania kobiet i dzieci, brakowało mu też cierpliwości. Jak zdawało się, że jego wujek uwielbiał mu o tym przypominać.
„Mówię w imieniu ludu Południowego Plemienia Wody”.
Ze skupiska ludzi wyszła stara, słaba kobieta.
„Nazywam się Kanna, nie znamy miejsca pobytu Awatara, ale jesteśmy gotowi zamienić się na pokój. Ta wioska nie jest istotna w twoich planach inwazji” – mówiła kobieta ze spokojem, który irytował Zuko.
– Ta operacja nie ma nic wspólnego z inwazją, stara wiedźmo.
Zuko ani przez chwilę nie wierzył wiedźmie, ale wysłuchał propozycji. Gdyby w grę wchodziły jakieś sztuczki, po prostu by ją zabił.
– Co oferujesz, wiedźmo?
„Chodź za mną do naszej sali narad, aby omówić warunki umowy”.
I tak też zrobił, choć to, do czego zaprowadziła go wiedźma, w niczym nie przypominało sali rady. To bardziej przypominało norę hobbita niż cokolwiek innego.
Każdą ścianę zdobiły futra ssaków arktycznych, pośrodku pokoju stał wysoki do goleni stolik ozdobiony wzorami i symbolami, których Zuko nie rozumiał. Pomieszczenie to nie zasługiwało na miano sali wojennej.
Musiał się schylić, na litość boską!
– Co masz do zaoferowania, wiedźmo? Brwi księcia zmarszczyły się ze złości.
„Zdaję sobie sprawę z taktyki wojennej stosowanej przez Naród Ognia. Byłam jeszcze dziewczynką, gdy wasze stalowe statki po raz pierwszy przedarły się przez lód.
Spalili domy i zabili wielu, pustosząc domy i zabierając wszystko, co im wpadło w ręce. Kazali mojemu ojcu patrzeć, jak oddział żołnierzy wdarł się do mnie i mojej matki i napełnił nas nasieniem, po czym poderżnął gardło mojemu ojcu”.
Zuko był zmęczony tym gadaniem.
Jego noga uniosła się, po czym wykonała łuk w dół i złamała mały stolik na pół.
„Gdzie jest awatar!”
Kanna była niewzruszona.
„Mimo całej tej traumy stoję tutaj, z własną rodziną. Moje wnuki są zdrowe i udało im się nie stać się ofiarami wojny. Nie mogę ryzykować, że historia się powtórzy”.
Mała, pomarszczona stara wiedźma podeszła do wściekłego Zuko. Upadła przed nim na kolana, jakby modliła się do jakiegoś nieznanego bóstwa.
„Zapytałeś mnie, co mam do zaoferowania, oferuję ci moje gardło”.
'Twoje co?'
Zuko patrzył z niedowierzaniem na wiedźmę pod sobą i zastanawiał się, czy ta starsza kobieta zamierza oddać życie, aby jej plemię pozostało nietknięte.
Z pewnością ta kobieta nie uważała, że jej życie ma dla niego jakąkolwiek wartość.
Zuko sądził, że to pułapka, gdy wiedźma zaczęła ciągnąć go za spodnie.
„H-hej, co robisz-”
Wiedźma owinęła swoje wątłe i pomarszczone palce wokół wiotkiego kutasa Zuko.
„Och, minęło trochę czasu, odkąd trzymałem w rękach jakiegoś kutasa Narodu Ognia, ale nie pamiętam, żeby tak rósł”.
Kanna ujęła wiotkiego penisa i uderzyła nim w pomarszczoną skórę szyi pod brodą.
Zuko nie mógł uwierzyć własnym oczom i sytuacji, która go spotkała.
Na kolanach przed nim klęczała żałosna, starcza kobieta, nie młodsza niż sześćdziesiątka, śledząca językiem żyły spermy na spodniej stronie jego penisa.
– Cholernie obrzydliwe.
Bez względu na to, co sobie wmawiał, jego umysł nie był w stanie przekonać oczu, że jego kutas nie zaczął twardnieć na szczycie przypominającej wiedźmę twarzy.
Jego długość sięgała od podbródka do linii włosów, gdzie jego wytrysk zaczął spływać po jej cienkich, siwych włosach.
„Mhmm~ …czysto też… choć śmierdzący kutas nie zrywa umowy. Nie masz pojęcia, ile razy muszę przypominać wnukowi, żeby się wykąpał” – wspomniała, zmysłowo przygryzając jedno z jąder Zuko.
Wydała go ze słyszalnym *pop*.
Umysł i serce Zuko go zdradziły, gdy zaczął jęczeć w odpowiedzi na wysiłki starszej kobiety.
„Och, kurwa”.
To było cholernie chore. Aby chronić swój lud, ta suka ze skórą i kośćmi była gotowa odrzucić swój honor i obściskiwać się z jego kutasem.
To było zadziwiające. Jednak była jego mroczna część, która to uwielbiała; po co odzyskiwać honor, skoro można próbować wydłubać honor suki przez jej przełyk.
Nawet nie fantazjował o robieniu takich sprośnych rzeczy z Mai. Teraz jednak by to zrobił.
*Fap, Fap, Fap*
Wątłe, kościste palce Kanny nie owinęły się wokół potwora, gdy próbowała zebrać jego mleko z penisa.
„Ung” – Zuko z przyjemnością odchylił głowę do tyłu.
„Przypuszczam, że nadszedł czas, abyśmy dotarli do głównego wydarzenia. Co powiesz, kochanie?”
Jej pomarszczone dłonie poruszały się z wprawą, gdy bezlitośnie biła książęcy paluszek.
„Co najważniejsze?” Zuko mruknął, a jego umysł był pogrążony w ekstazie.
To właśnie tutaj obrzydliwa suka rozciągnęła swoje cienkie, popękane usta wokół Zuko i bulwiastej głowy.
Kanna upewniła się, że wyczyściła szczelinę sikającą Zuko z grubej spermy, po czym powoli zsunęła się po niemożliwie obcisłym penisie.
„Mmh~ Gawwk kgrk~”
Wygnany książę patrzył z odrazą na tę starą Sukę z Plemienia Wody, która próbowała zjeść jego kutasa, jakby to była zmutowana kiełbasa.
To była najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek czuł w swoim życiu.
Nawet z całą luźną i pomarszczoną skórą na szyi kobiety, Zuko wciąż wyraźnie czuł, jak jego jednooki wąż naciska więzy w jej przełyku, a on wciąż był w niej nieco mniej niż w połowie!
Niehonorowy książę miał ochotę chwycić nieśmiałą babcię za szyję i zacząć szarpać jej trzecią nogę, gdy ta tkwiła w jej gardle.
A przynajmniej by to zrobił, gdyby Kanna nie przyjął innego podejścia.
Stara suka spojrzała na Zuko oczami pełnymi łez, dławiąc się jego członkiem,
„HURGKK hygck~”
Z jej zaciśniętych ust wyciekły śliny i ślina. Strużki płynu spływające po jego kutasie i żyłach stworzyły naprawdę okropną scenę.
„~ Hyuuhuuh ayuuuuh ruvuu~.”
'Cholera jasna!'
Kutas Zuko stwardniał pod wpływem jej działań. Sądził, że kobieta recytuje jeden ze swoich ciemnoskórych, wyboistych hymnów voodoo, podczas gdy hos schlong utkwił jej w gardle.
Miał zamiar uderzyć.
Ta brudna stara wiedźma modliła się do swoich fałszywych bogów, pożerając jego kutasa. Byłoby zbrodnią nie wrzucić ładunku do żołądka tej wiedźmy.
Część Zuko przedstawiająca gardło Mai owinięte wokół jego penisa, aby upamiętnić pierwszego orzecha, jaki kiedykolwiek wepchnął komuś do ust.
Ale inna jego część nie chciała niczego zmieniać. Myśl o umieszczeniu mięsa w gardle tej zgniłej suki… gardle czyjejś babci. Wystarczyłoby go wyprowadzić na prostą.
Książę Zuko, Awatar się objawił” – powiedział jeden z żołnierzy Zuko, wpadając do igloo i zatrzymując się przy bardzo… interesującej scenie.
"Co!"
~Schlurk~
Zuko wyrwał swojego przemoczonego kutasa z chrupiących ust wiedźmy, postawił ją na nogi i wyciągnął z „sali konferencyjnej”.
Nastolatka wciągnęła sukę w sam środek zamieszania, jedną ręką chwytając jej przesiąknięte nasieniem włosy, drugą trzymając płomień pod brodą.
„Dość! Awatar pójdzie ze mną albo ona umrze!”
Zamieszanie natychmiast ucichło i wszyscy zamarli, niektórzy nawet wstrzymali oddech.
Oczy łysego mnicha rozszerzyły się.
– Musiał zdać sobie sprawę z porażki.
„Panie, twoje spodnie!”
Zuko spojrzał w dół z przerażeniem i pewnym zawstydzeniem i stwierdził, że jego wciąż wyprostowany, mamutowy kutas zwisa mu do kolan, ugina się pod własnym ciężarem i jest pokryty śliną i mglistą spermą.
Przerwanie linii
Katara
„Aang jest niesamowity” – pomyślała Katara, obserwując, jak uwolniony Awatar pokonuje każdego żołnierza z wdziękiem, jakiego nigdy wcześniej nie widziała.
„Dość! Awatar pójdzie ze mną albo ona umrze!”
Mag wody odwróciła głowę ze strachu, ale wszystkie jej procesy myślowe ustały, gdy została porywaczem swojej babci.
A raczej oślego kutasa kapiącego na śnieg mętne kulki płynu.
„Woah” – powiedziała głośno cycata ciemnoskóra dziewczyna. Sokka zmrużył oczy, patrząc na siostrę.
Katara widziała już wcześniej penisy; jej brat przy niezliczonych okazjach, a jej ojciec w jednym, wywołującym blizny przypadku.
Ale to były penisy, ta postać „Zuko” miała kutasa, wielkości porcji dla całej rodziny. A jeśli plamy na twarzy babci były jakąś wskazówką, oznaczało to, że już się nasyciła.
Twarz Katary zarumieniła się i nieświadomie przygryzła wargę.
„OK, pójdę z tobą. Tylko nie krzywdź tych ludzi”.
Słowa Aanga wyrwały ją z transu i pozwoliły skupić się na bieżącej sytuacji.
„Aang, nie!” Katara zawołała, gdy wpędzano go na metalowy statek.
Ostatni mag powietrza spojrzał wstecz na pierwszego przyjaciela, którego poznał od czasu swego pojawienia się.
„Nie martw się, Kataro, wszystko będzie dobrze” – powiedział ze smutnym uśmiechem.
Potem go nie było.
Katara spojrzała na brata z wściekłymi falami w oczach,
– Musimy go odzyskać.
„Wiem” – odpowiedział Sokka z determinacją.
Zamierzali odzyskać Aanga, po prostu o tym wiedziała. Kiedy Sokka poszedł sprawdzić, co u Babci, Katara oblizała swoje grube, przypominające kiełbasę wargi. Miejmy nadzieję, że uda jej się jeszcze raz zobaczyć tego łamiącego suki kutasa.
A/N: Daj mi znać, co myślisz, pochwały lub płomienie, wszystko jest mile widziane.