Dominion: Rozdział 6 – Inżynieria to horror

1.5KReport
Dominion: Rozdział 6 – Inżynieria to horror

Inżynieria Horror

Cały brzeg rzeki był odgrodzony kordonem, a piły i pochodnie syczały i lamentowały z zimna. Do tego projektu zatrudniono wszystkich pracowników budowlanych w hrabstwie, a wielu z nich wymagało łapówek, gróźb lub wymuszenia, aby przyjąć tę pracę. Płacono za nie złotem, powoływanym do życia mocami Dominium. Pracowali dzień i noc, niezależnie od tego, jak dużo padał śnieg i jak silny był północny wiatr. Remonty magazynów odbywały się pod pozorem przekształcenia ich w rzeźnie i zakłady przetwórcze, a nowe budynki wyrastały jak chwasty. Innym powiedziano, że będzie to więzienie; dwa kłamstwa niepokojąco bliskie prawdy. Pomysł pojawienia się nowych miejsc pracy przyciągnąłby każdego i wyjaśniłby wszystkie instalowane cele i maszyny.

Budowano także nowe magazyny do przechowywania, w których przywożono ciężarówki z żywnością wystarczającą do nakarmienia kilku armii. Cała ta praca nadawała gospodarce rozpęd, a Święta Bożego Narodzenia minęły, a każda firma w mieście szczyciła się dużymi zyskami. Ale podczas gdy społeczeństwo cieszyło się błogą niewiedzą, było wielu, którzy wiedzieli, że sprawy przybiorą ciemny obrót, a cierpienia tych, którzy zostali poinformowani, już się rozpoczęły.

W tej chwili najbardziej cierpiała Maryja. Zwisała z sufitu pokoju gościnnego na systemie lin zawiązanych wokół jej ciała niczym huśtawka erotyczna. Była naga, a jej i jej współniewolnikom zakazano noszenia ubrań. Oprócz oparzeń od liny miała także odmrożenia spowodowane ostrym styczniowym wiatrem wpadającym przez rozbite okno. Powietrze było wilgotne, niemal parne. Pochodzi z jej parującej krwi. Po raz kolejny Dominion przeciął jej ciało, przez co krzyknęła z bólu. Użył odłamka szkła, tego samego odłamka, którym ona próbowała się zabić po rozbiciu okna.

Była to kara za próbę ucieczki przed nim przez śmierć. Nie wiedziała jednak, że samobójstwo jej nie uratuje. Jej twarz, twarz, w której zakochał się jej mąż, została napiętnowana. S003. Był to numer identyfikacyjny wypalony na jej policzku i oznaczający, że jest własnością Dominion. Oznaczało to, że była jego trzecią niewolnicą. Cho i Hijiri również zostały oznakowane, ale marki te służyły nie tylko do etykietowania, ale także do pieczęci. Działały jak kotwice na ich duszach, przywiązując je do ciał. Jeśli umrą, ich dusze pozostaną uwięzione w zwłokach i nie będą mogły przejść dalej, jak w śpiączce. W tym momencie Dominion będzie mógł je zebrać, kiedy tylko zechce.

Ale oni o tym nie wiedzieli.

Cho wiedziała, co ją czeka, jeśli Dominion ją zabije, ale myślała, że ​​tylko upiory z nią związane mogą przeszkodzić jej w wolności. Myślała, że ​​marka to tylko marka. Jeśli zaś chodzi o Marię, ona podobnie jak Hijiri nawet nie wiedziała, że ​​można zabrać jej duszę. Wciąż żyła w złudzeniu, że gdyby mogła się zabić, mogłaby uniknąć okrucieństwa Dominiona. Ten promyk nadziei, dręczył ją nim. To nie była jej pierwsza próba samobójstwa i za każdym razem, gdy próbowała, on torturował ją w ramach kary, aby pokazać jej, że wciąż może zadać tyle bólu i będzie go nękać. Ale nie mogła się powstrzymać. Sam ból związany z codziennymi gwałtami sprawił, że chciała to wszystko zakończyć, ale co więcej, pragnęła ponownie połączyć się ze swoimi dziećmi. Gdyby tylko wiedziała, że ​​zostali uwięzieni w Dominium, zniewoleni, tak jak ona.

Chodził wokół niej, co kilka sekund przecinając jej ciało i rozkoszując się jej krzykami. Krew zbierała się pod nią, nie na tyle, by ryzykować życie, ale było jej więcej, niż kiedykolwiek przelała, nawet podczas porodu. Jej piękne, dojrzałe ciało z każdym dniem znajdował nowy sposób na zbezczeszczenie go i zatrucie.

„Nadal nie rozumiesz, prawda? Każdy aspekt twojego istnienia należy do mnie. Umrzesz dopiero wtedy, gdy ci powiem, że możesz umrzeć. Stojąc przed nią, ciął ją po oczach. Oślepiona wydała z siebie najgłośniejszy wrzask, a krew zmieszała się ze łzami. „Zasługujesz na karę, zasługujesz na cierpienie, ponieważ takie życie dla ciebie zdecydowałem. Żyjesz tylko po to, by przyjąć moje okrucieństwo. Żyjesz tylko po to, by błagać o śmierć.

"Proszę! Po prostu mnie zabij! Pragnę umrzeć!" krzyczała.

Dominion wziął odłamek i dźgnął ją w prawy sutek, jakby gasił papierosa. Ostre krawędzie szkła przecinają gąbczasty miąższ na poziomie niemal mikroskopijnym. Szlochała, gdy wepchnął go głębiej, wbijając się w kanał. – Zrobię to, kiedy się tobą znudzę. Kiedy będziesz tak pokręcony i załamany, że odrętwiejesz zarówno na ból, jak i ekstazę, zabiję cię i wyrzucę twoje zwłoki na bok jak śmieci. Ale do tego czasu jesteś moją zabawką.

Powiedziałbym, że wystarczy na jeden dzień. Zostawię cię z przemyśleniem tego, co zrobiłeś. Dobranoc."

Następnie wyszedł, opuszczając pokój z nadal wybitym oknem i niewidomą i krwawiącą Marią zwisającą z sufitu. Zlecił upiorowi obserwowanie jej. Gdyby doznała hipotermii i była na skraju śmierci, on wróci, aby ją uratować, ale do tego czasu jej skaleczenia, ślepota i postępujące odmrożenia mogą poczekać do jutra, zanim się zagoją.

Będąc w swoim pokoju, Cho westchnęła, gdy krzyki w końcu ucichły. Minął miesiąc, odkąd Dominion sprowadził do posiadłości tę kobietę, Marię. Prawie całą dobę była zamknięta w jednym z pokoi gościnnych i podobnie jak Cho i Hijiri wychodziła tylko na posiłki. Jedynym momentem, w którym wolno im było skorzystać z łazienki, była pora posiłku. Cho tak naprawdę nie mogła jej wyczuć, głównie dlatego, że zabroniono im ze sobą rozmawiać. Widziała ją tylko wtedy, gdy schowała twarz w misce z jedzeniem, a kiedy nawiązali kontakt wzrokowy, dostrzegła błysk pogardy, ale nie rozumiała dlaczego.

I nie była jedyną nowicjuszką. Był też ten mężczyzna, ta… rzecz. Ubrany w mundur oficera SS i pozbawiony całego przodu czaszki, sprawiał wrażenie zastępcy dowódcy Dominiona. Często zlecano mu zadania, których Dominion nie mógł powierzyć ludziom Misato, ale nigdy nie jawnie. Dominion nie ujawnił się jeszcze światu, więc trzymał także swojego sługę w ukryciu. Widziała go podczas posiłków, przekazując aktualizacje i raporty podczas jedzenia Dominion. Nie zwracał uwagi ani na nią, ani na innych niewolników. Mary zawsze patrzyła na niego z bólem na twarzy, ale dla Cho była to kolejna tajemnica. Miała wrażenie, że był kiedyś zwyczajnym człowiekiem, bo szef kuchni rezydencji został przemieniony w coś podobnego.

Potem byli nowi słudzy Dominion. Mimo że byli luźno podobni do ludzi, nie było w nich nic ludzkiego. Byli nienormalnie wysocy, mieli blade, chude ciała i ręce zwisające do kolan. Nie miały nosów, zamiast tego odsłaniały zatoki i okrutne oczy. „Strażnicy”, tak ich nazywało Dominion. Wydawało się, że jest w stanie je stworzyć, ale ona nie wiedziała jak. Nigdy nie słyszała, jak rozmawiali, chyba że Dominion zadał jej pytanie, a każde wypowiedziane przez nich słowo brzmiało w rodzaju „gdakania”, jakby łamano im kości w szyjach. Zajmowali się codziennymi obowiązkami, takimi jak sprzątanie i pranie.

Spokój był tylko tymczasowy, gdy usłyszała zbliżające się kroki Dominiona. Instynktownie cofnęła się, kierując się w stronę rogu. To było bezcelowe, wiedziała, że ​​nie da się nic zrobić, żeby mu uciec, ale strach przed bólem kazał jej uciekać, że nawet chwila przedłużenia będzie warta każdego wysiłku. Usłyszała, jak zatrzymał się pod jej drzwiami, klamka zadrżała, gdy ją chwycił, ale potem puścił i wyszedł. Gdy Cho wypuściła wstrzymany oddech, usłyszała, jak otwiera drzwi do pokoju Hijiri.

"NIE! Proszę nie!" jej siostra krzyknęła na jego przybycie.

Hijiri był gwałcony niemal codziennie, od jego przybycia, a mimo to błagała o litość za każdym razem, gdy po nią przychodził i krzyczała, jakby na nowo zrywał jej dziewictwo. Cho ukryła się pod kołdrą łóżka i zatkała uszy, ale dźwięki zawsze się przedostawały. Dominion drwił z niej, bił ją i bił za brak podporządkowania się, a następnie gwałcił ją przez godzinę lub dłużej krzykami Hijiri bez końca.

Dla Cho była to tortura. Słysząc, jak gwałcono jej siostrę, nie była w stanie tego zobaczyć, ale zmuszona była to sobie wyobrazić. Dominion często mówił jej, jakie stanowisko ma zająć, a Cho miała przeczucie, że zrobił to, żeby wiedziała. To był po prostu kolejny sposób na zadawanie im cierpienia. Najczęściej gwałcił je razem, pozostawiając Cho i Hijiri oblane spermą swojego pana i sokami innych. Musieli patrzeć, jak na zmianę z nimi opróżniał zawartość do jednego, a następnie chwytał drugi i zmuszał ją do obciągania.

W takie dni jak ten trzymał ich oddzielnie, aby odizolować. Zgwałciłby jedną, pozostawiając drugą tarzającą się w strachu i oczekiwaniu. Pożerałoby ich poczucie winy, poczucie bezsilności, że żadne z nich nie jest w stanie pomóc ani chronić drugiego. Jedyne, co mogli zrobić, to słuchać krzyków drugiego. To codzienne znęcanie się odbiło się na Hijirim. Cho często słyszała, jak śpiewała piosenki dla dzieci lub rozmawiała z ich zmarłą matką. Podczas posiłków widywała ją z brakującymi kępkami włosów i bliznami po skaleczeniach. To było tak, jakby nasienie Dominion było kwaśne i z każdym dniem topniało w jej zdrowiu psychicznym.

Dla Cho jedyną rzeczą, która utrzymywała ją przy zdrowych zmysłach, był fakt, że wciąż żyła. Wiedziała, że ​​cokolwiek Dominion zrobił z jej ciałem, zbladłoby w porównaniu z tym, co mógł zrobić z jej duszą. Musiała być wdzięczna, że ​​wciąż to ma.

Ponad godzinę krzyków i oklasków później Dominion w końcu zakończył swój atak, pozostawiając Hijiriego nieprzytomnego. Ale na tę noc nie skończył. Cho automatycznie zaczęła płakać, gdy drzwi do jej sypialni się otworzyły. Dominion stał tam, mając na sobie jedynie podstępny uśmiech. Jego członek był nadal wyprostowany i lśnił krwią i wilgocią Hijiriego. Jego siła i okrucieństwo sprawiały, że krwawienie u jego ofiar było powszechne.

– Twoja mała kurwa siostra zemdlała na mnie. Teraz musisz dokończyć pracę. Na kolana." Drżąc, uklękła, a on podszedł do niej. Otworzyła usta i przyjęła jego kutasa, ssąc go jak dobry niewolnik. – Tak, smakuje słodko, prawda?

Skinęła głową, wiedząc, że jeśli się nie zgodzi, otrzyma klapsa lub coś gorszego, ale wydawało się, że nie ma właściwej odpowiedzi. Zamiast po prostu pozwolić jej pracować, Dominion chwycił ją za włosy i zaczął pieprzyć ją po czaszce. Nie było żadnego ostrzeżenia, mogła jedynie machać kończynami i wydawać z siebie gardłowy krzyk. Strumień jej łez wzmógł się wraz z pobudzeniem odruchu wymiotnego, a każdy oddech brzmiał jak rechot żaby. W dłoni Dominiona pojawiła się lina, którą owinął jej szyję niczym odwróconą garotę. Przyciągnął ją mocno, przyciskając jej twarz do swoich kolan, a jego jądra zalały wodospad śliny spływającej po jej ustach.

Po minucie wyciągnął swojego kutasa i posmarował nim jej śliczną twarz, mieszając jej pienistą ślinę ze łzami. Potem znów trafiło do jej gardła, gdzie ponownie znęcała się. Brutalność trwała przez kilka minut, a Cho kilka razy zwymiotował na swojego kutasa, nie okazując mu litości. Potem zatrzymał się i przeszedł go dreszcz. Kiedy doszedł, kaszlała i sapała, strzelając ładunkiem bezpośrednio w jej gardło i sprawiając, że czuła się, jakby tonęła w jego nasieniu.

Wysunął się z niej ponownie, a ona natychmiast zwymiotowała, a jego nasienie i zawartość żołądka spłynęły jej do piersi. Jego dłoń zwilżona połączonymi płynami uderzyła ją w twarz, a następnie włożyła palce w jej usta. „Spójrz na siebie, odrażający. Kochasz to, prawda?”

Skinęła głową z zamkniętymi oczami, żeby nie zostać oślepionym przez brud. Jego kutas zastąpił palce i wrócił do gwałcenia jej ust. Trwało to dalej, Dominion pieprzył czaszkę i raz po raz dmuchał w swój ładunek, tylko po to, by go zwymiotować. Kilka razy zmieniał pozycję, po prostu szukając nowych sposobów, aby ją wykorzystać. Na kolanach, klęcząc, z palcami owiniętymi we włosach – to było najczęstsze. Następnie rzucił ją na łóżko, tak że jej głowa zwisała z krawędzi. Zaczął wpychać się głęboko w jej gardło, pozwalając, by jego jądra uderzały w jej brudną twarz, tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy zgwałcił ją na biurku jej ojca.

Ostatnim był on, który siedział oparty o wezgłowie jej łóżka, a ona pochylała się i obciągała go. To była dla niej najgorsza pozycja, ponieważ musiała odtworzyć jego okrucieństwo i zmusić się do udławienia się jego kutasem. Jej głowa była opuszczona całkowicie w dół, jej usta sięgały do ​​nasady, a główka jego penisa ocierała się o tył jej gardła. Poruszył biodrami, a jego męskość uderzyła w jej języczek. Doszedł ponownie, nieludzka ilość nasienia wlała się do jej żołądka, ale została zwrócona z powodu kary w gardle.

Po godzinie molestowania w końcu się z nią rozstał. Była pomalowana od stóp do głów w brudzie, a jej skóra była lepka, oślizgła. Leżała na ziemi jak zabity na drodze, wyczerpana, a gardło miała jak stara skarpetka. Jednak Dominion nadal nie był nasycony. Linę, którą stworzył, owinął jej wokół szyi niczym smycz i postawił ją na nogi w kierunku łazienki. Wrzucił ją pod prysznic i włączył go, a ona pomimo bólu gardła zaczęła krzyczeć z piekąco zimnej wody.

Dominion wkroczył i chwycił ją, szorstko myjąc jej twarz dłonią. – Taka obrzydliwa dziwka jak ty musi zostać oczyszczona dla swojego Pana. Czujesz tę wodę na swoim obrzydliwym ciele? To łzy twojej rodziny, gdy widzisz, jak żałosny się stałeś. Wyświadczam twojemu ojcu przysługę, trzymając go stąd z daleka. Nie powinien widzieć, jaką odrażającą dziwką się stałeś.

Następnie pochylił ją, a jej ciało drżało zarówno z zimna, jak i łzawiącego skomlenia. Uderzyć! Dominion uderzył ją w tyłek tak mocno, że została na niej blizna. Krzyknęła, ale to tylko spowodowało, że dostała kolejny klaps. Bił ją jak maszynę, a każde uderzenie czerwieniało jej ciało i wywoływało nowe krzyki. Ciągnął ją za włosy, kontrolował ją i trzymał pochyloną w tej pozycji. Nie mogła zrobić nic, żeby mu się oprzeć, nic, co mogłoby złagodzić ból.

"Przepraszam!" – wykrzyknęła te słowa, a jej twarz była w nieładzie, mimo że została zmuszona do wzięcia prysznica. "Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!" Przepraszała przy każdym uderzeniu, za każdym razem błagając głośniej i głośniej. Nie wiedziała, za co przeprasza, nie wiedziała nawet kogo. Miała tylko nadzieję, że złagodzi to gniew Dominiona, jeśli okaże skruchę za wszystko, co go rozwścieczyła.

„Nie ma sensu przepraszać. Nie zrobiłeś nic złego. To nie jest kara ani karma, nic w twoim życiu nie doprowadziło cię do tego momentu. To tylko zabawa twoim kosztem. Jesteś słaby, więc jesteś ofiarą. To jest surowość świata, okrucieństwo rzeczywistości. Cierpienie z mojej ręki jest prawem natury. Zaakceptuj tę grozę, ogarnij rozpacz, utoń w swoim cierpieniu.”

Następnie stanął za nią i rozłożył jej pośladki. Próbowała go błagać, żeby tego nie robił, ale wciąż śliski od brudu w sypialni, wepchnął swojego kutasa w jej odbyt. Nigdy wcześniej jej nie uprawiał sodomii, to był jej pierwszy raz, kiedy w ogóle tego dotykała, ale zgodnie z oczekiwaniami, dzięki temu jej krzyki osiągnęły zupełnie nowy poziom głośności. Mogła to poczuć, tę obrzydliwą mieszaninę płynów w niej, to było jak płynny dowód jego molestowania.

Dominion, zgromadziwszy spore doświadczenie w gwałcie analnym, zaczął uderzać ją z maksymalną prędkością, pozostawiając ją bez czasu na przygotowanie się i przyzwyczajenie się do uczucia wkładania. Była tak ciasna, że ​​miała wrażenie, że ją rozerwie. Z lodowatą wodą zalewającą jej plecy, Cho, wciąż pochylona, ​​przylgnęła do kranu wanny i szlochała, gdy dźwięk mokrego ciała uderzającego niczym krzemień i stal przyćmił syczący prysznic nad jej głową. Linę z wcześniej zacisnął na jej gardle, dusząc ją i pozwalając jej łapać powietrze, gdy gwałcił jej dupek.

Bez względu na to, jak głośno krzyczała i jak mocno szlochała, znęcanie się trwało nadal. Nie ustało, dopóki w końcu nie poczuła w sobie ciepła w postaci nasienia Dominiona zalewającego jej jamę odbytu. W końcu się z niej wyciągnął, a ona upadła na podłogę prysznica, pozbawiona całej energii. Stał nad nią, a kropla nasienia spadała z jego opadającej męskości.

„Delektuj się tym bólem, bo nadejdzie dzień, w którym będziesz marzyć o żywym ciele”.

Następnie wyszedł, zostawiając ją zwiniętą w kłębek pod prysznicem, polewaną zimną wodą.

=============

Był mroźny styczniowy poranek, kiedy Dominion oprowadzał po jednym z nowo wybudowanych obiektów. Magazyn był wypełniony celami przypominającymi więzienie. U jego boku znajdowała się Zaraza, jego postawa była idealna, a jego „twarz” jak zawsze nieczytelna. Otrzymał zadanie nadzorowania budowy tego miejsca i wyraz twarzy Dominiona powiedział mu, że dobrze sobie poradził.

„Wspaniałe, zaraza. Twoja wiedza z pewnością się przydała.”

„Uniżasz mnie swoją chwałą, Panie”.

„Czy wszystkie przygotowania zostały zakończone?”

„Tak, mamy nadmiar zapasów wszystkiego, czego możemy potrzebować. Wszystko jest gotowe na przyjazd.”

"Dobry. Zbierz ludzi, ruszamy dziś wieczorem. Blight skłonił się i odszedł, aby wypełnić rozkaz. Sam Dominion wyciągnął rękę. „Teraz zbudujemy nowy rodzaj żołnierza.”

Z kciuka wystawał szpon, którym rozciął sobie palec wskazujący. Krew zaczęła kapać powolną strużką, ale zamiast po prostu gromadzić się u jego stóp, rozprzestrzeniła się, rosnąc w masie. Rozciągnęło się na całą podłogę, a potem z krwi powstały. To nie były zwykłe duchy, którym nadano cielesną formę, to były istoty biologiczne. Każdy był przesiąknięty jednym demonem i dziesięcioma upiorami, a ich umysły ukształtowane były w oparciu o porządek całkowitego posłuszeństwa Dominium. Wstrzyknął ich umysłom wiedzę i zwiększone zdolności przetwarzania, czyniąc ich znacznie bardziej wszechstronnymi i użytecznymi niż jego obłąkane zwierzaki. Patrzył, jak powstają, jak ich potężne ciała nabierają kształtu, i nie mógł powstrzymać się od śmiechu w oczekiwaniu na czekający holokaust.

=============

Była północ, kiedy ziemia zaczęła się trząść, był mroźny wieczór ze stałymi opadami śniegu. Tym, co wstrząsnęło ziemią, były rytmiczne kroki bezbożnych żołnierzy Dominium maszerujących ulicami stolicy. Było ich tylko setka, ale ich potworny rozmiar i wielka waga nadawały im wstrząsającą synchronizację. Wysokie na dziesięć stóp, ich kończyny przypominały pnie drzew. Nie tylko byli grubo umięśnieni, ale ich ciało było pokryte ciemną kościaną zbroją. Ich ślady na śniegu były ogromne, mierzone nie w calach, ale w stopach. Ich twarze nie miały warg, odsłaniając trójkątne zęby, podczas gdy ich oczy były krwistoczerwone, bez dostrzegalnej siatkówki ani tęczówki. Ich głowy zdobiły bulwiaste rogi, przypominające nakrycia głowy egipskich faraonów, z brodatymi kłami wyrastającymi z podbródków. Na ramionach mieli złożone skrzydła, ale tajemnicą było, czy tak masywne stworzenia rzeczywiście potrafią latać.

Z oczywistych powodów nazywano je „Hulkami”. Podobnie jak strażnicy, byli odgałęzieniem nowej rasy, którą Dominion nazwał „spawnem”.

Za nimi podążali ludzie Misato, każdy z nich prawie w punkcie krytycznym. Otrzymali rozkazy, wiedzieli, co się zbliża, i chcieli stawić opór każdym włóknem swojej istoty, ale nawet gdyby nie złe duchy ukrywające się w ich cieniach, behemoty przed nimi złamały ich duchy. To było tak, jakby diabeł przyjął samą istotę przemocy i nadał jej formę fizyczną. Ich powiększone kostki, zakończone czymś, co wyglądało prawie jak segmenty kręgosłupa, mogły z łatwością przecinać ciało i proszkować kości. Równie przerażający byli wartownicy, maszerujący obok nich chudy, czarny oddział. Rozmawiali tylko wtedy, gdy jeden z mężczyzn pozostawał w tyle lub wyglądał, jakby się błąkał, co stanowiło szybką i surową groźbę powrotu do formacji. Podobnie jak kadłuby, nie nosili broni, ale to dlatego, że jej nie potrzebowali.

O tak późnej nocy na ulicach nie było prawie nikogo, z wyjątkiem tych, którzy pracowali na nocne zmiany lub wychodzili potykając się z barów. Odgłosy kroków zwracały ich uwagę, na co patrzyli z całkowitym niedowierzaniem, zakładając, że ich oczy płatają im figle lub był to jakiś żart. Wtedy rzeczywistość do nich dotarła i instynkt przejął kontrolę.

Na Main Street mężczyzna szedł do samochodu po zamknięciu drzwi swojej restauracji, ale na widok maszerujących bestii jego zmęczone kroki zamieniły się w pospieszny sprint. Pobiegł do swojego sedana i wskoczył do środka, ale gdy grzebał przy kluczykach, okazało się, że drzwi od strony kierowcy zostały wyrwane. Jeden z behemotów podbiegł, jego prędkość była po prostu oszustwem. Mężczyzna wrzasnął, gdy wyciągał go z samochodu, a jego ręka była tak duża, że ​​zmiażdżyła mu czaszkę jak winogrono. Trzymając mężczyznę, wrócił do wojska i skierował się na tyły, gdzie czekał autobus szkolny. Mężczyzna został wrzucony do środka, gdzie pod groźbą użycia broni zmuszono go do zajęcia miejsca. W autobusie byli już inni ludzie, większość to bezdomni porwani z ulicy.

Armia rozprzestrzeniła się po mieście, będąc połączeniem ludzi i potworów, których zadaniem było schwytanie każdego mieszkańca. Ludzie Misato, chorzy i przerażeni, wtargnęli do budynków mieszkalnych. W każdym oddziale wyważali drzwi i strzelali do każdego, kogo znaleźli w środku. Dzięki zebranym dokumentom wiedzieli dokładnie, w które budynki uderzyć i kogo znajdą. Mężczyzn, kobiety, dzieci i osoby starsze pod groźbą śmierci wyciągano ich z łóżek i wrzucano do autobusów i ciężarówek. Stojąc na śniegu, boso i ledwo ubranych, wielu płakało ze strachu i zamieszania, ale ich łzy zamieniły się w lód na policzkach. Ci, którzy stawiali opór lub próbowali uciekać, zostali złapani i odciągnięci przez wartowników. Dokonano nalotów nawet na szpitale, zabrano każdego pacjenta, nawet jeśli nie mógł chodzić lub musiał być podłączony do aparatury podtrzymującej życie. Dominion miał wobec nich plany.

Jeśli kadłuby były czołgami, to wartownicy byli piechotą. Każdy z nich był kombinacją trzech upiorów, dających im ponad trzykrotnie większą duchową moc w ich ciałach niż człowiek. Jeden duch w ciele otrzymał normalne funkcjonowanie, jak człowiek. Drugi zapewnił wystarczającą ilość energii, aby metabolizm i oddychanie komórkowe nie były już potrzebne. Nie musieli jeść, spać ani oddychać. Trzeci zapewniał zwiększoną wytrzymałość i leczenie, czyniąc ich nieśmiertelnymi. Kule mogły przebić ich ciała, ale żadne obrażenia nie mogły ich zabić.

Strzały wypełniły noc, uzbrojeni mieszkańcy próbowali walczyć. Błyski z luf oświetlały ulice, a huki zagłuszały wycie wiatru. Wszyscy w mieście budzili się z zamieszania i chwycili za broń, gdy usłyszeli krzyki sąsiadów. Aby odpowiedzieć na to wyzwanie, następna fala spawnu Dominium przedarła się na linię frontu. Chodząc na czterech nogach, ich muskularne kształty przypominały gigantyczne pitbulle, ale były bezwłose, a ich czaszki bardziej przypominały pająki. Mieli cztery masywne szczypce i duże oko w miejscu, gdzie powinno znajdować się gardło.

Te stworzenia zastąpiły ludzkich współpracowników i strażników, ponieważ były odporne na żałosny opór stawiany przez obywateli. Włamywali się do domów ludzi, wyważając drzwi lub wybijając okna. Mężczyźni, desperacko chcąc chronić siebie lub swoje rodziny, polewali ich gorącym ołowiem, ale kule nie tylko ledwo przebijały skórę, ale rany zagoiły się niemal natychmiast. Ich ciała, przepojone pięcioma duchami, były prawie odporne na wszystko, co nie było wykonane ze srebra. W przeciwieństwie do strażników, których silna ofiara może spowolnić lub rozczłonkować, tych psów nie dało się zatrzymać. Następnie bestie rzuciły się, chwytając swoje ofiary szczypcami niczym pułapka na niedźwiedzie, a następnie wyciągały je na zewnątrz.

Podczas gdy mniejsze bestie toczyły walkę w środku, behemoty były zajęte ściganiem samochodów i pieszą walką z mieszkańcami. Pędzili po pokrytej śniegiem ziemi, jakby byli w stanie nieważkości, napędzani kolosalnymi mięśniami i nieludzką siłą. Na jednej z dróg wylotowych z miasta zatrzymał się radiowóz, a funkcjonariusz niebędący na liście płac Misato otworzył ogień z M16. Jeden z żołnierzy Dominium rzucił się na niego z głębokim chrząknięciem w gardle przy każdym potężnym kroku. Kule trafiły w jego opancerzoną skórę, ale równie dobrze mogły to być piłki do ping-ponga. Wyskoczył w powietrze, wydał potężny ryk i uderzył pięścią w maskę samochodu. Przebił blachę jak papier i wyrwał silnik. Złapał funkcjonariusza i zgniótł mu broń, po czym zaczął ciągnąć go z powrotem.

W jednym z tych autobusów wszyscy byli ściśnięti tak ciasno, że nie mogli się ruszyć. Nie było nawet wystarczająco dużo miejsca, aby usiąść na siedzeniach. Było tam dwóch ludzi Misato, kierowca i uzbrojony strażnik. Strażnik trzymał broń w górze, gotowy strzelić do każdego, kto się do niego zbliży.

Mężczyzna skorzystał z okazji, skoczył do przodu i próbował wyrwać mu karabin z ręki. Walcząc o kontrolę nad bronią, strażnik nieumyślnie pociągnął za spust, strzelając kobiecie w oczy i opryskując mózgiem i krwią współwięźniów. Więcej przyłączyło się, próbując odebrać broń strażnikowi, ale usłyszawszy zamieszanie, jeden z kadłubów wyważył drzwi i wydał ogłuszający ryk do autobusu, uciszając wszystkich i niszcząc wszelkie nadzieje na ucieczkę.

Kiedy zajęto się budynkami mieszkalnymi, siły Dominium przekroczyły rzekę na przedmieścia. Tym razem kadłuby były odpowiedzialne za zbieranie więźniów. Nawet nie zawracali sobie głowy kopaniem drzwi, po prostu rozrywali domy jak kartony i łapali ludzi znajdujących się w środku. Obywatele oczywiście wznowili walkę, ale żadna kula ani ostrze nie były w stanie przebić się przez ich pancerz. Pomiotom nie wolno było nikogo zabijać, ale to nie znaczyło, że nie mogli być brutalni. Ci, którzy stawiali opór, byli uderzani i uderzani pięściami przypominającymi głazy, bici na odległość jednego cala od życia, aż do upadku na ziemię w kałuży krwi. Wielu ludzi zmarło z powodu odniesionych obrażeń, ale podobnie jak ich pan, bestie mogły zebrać duszę każdego, kogo zabiły.

Gdy autobusy i ciężarówki zapełniły się do maksimum, wrócili do magazynów, mijając mury obwodowe i płoty z drutu kolczastego. Przy wejściach do budynków ludzie zostali wypędzeni z pojazdów, a następnie podzieleni. Starzy zostali oddzieleni od młodych, mężowie oddzieleni od żon, matki oddzielone od dzieci, chłopcy oddzieleni od dziewcząt. Zostały wysłane do różnych magazynów w celu przetworzenia. Zadanie to wykonali strażnicy z warczącymi psami bojowymi. Psy te były pierwotnie używane do patrolowania posiadłości Misato, ale teraz terroryzowały niewinnych, powodując, że dzieci krzyczały ze strachu.

Było to dezorientujące i przerażające doświadczenie: ogłuszenie wykrzykiwanymi rozkazami i szczekaniem psów, oślepienie reflektorami oświetlającymi ich z wież strażniczych i tłuczenie przez strażników próbujących uniknąć kary ze strony nadzorców. Wielu schwytanych mężczyzn było wykonawcami i pracownikami budowlanymi zatrudnionymi do budowy tych obiektów. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że nie zbudowali zakładu mięsnego ani nic w tym stylu. To był obóz koncentracyjny.

Na wybiegu nad wejściem do głównego budynku Blight obserwował stłoczone masy wpędzane do środka. Wielu go widziało, widziało jego „twarz”, ale nie była to najstraszniejsza rzecz tej nocy. Po wejściu do magazynów najpierw nastąpiła konfiskata. Z bronią wycelowaną w ich głowy i otaczającymi ich potworami, ludziom pozbawiano dobytku. Chociaż biorąc pod uwagę, że zabrano ich z łóżek, nie było zbyt wiele do zabrania. Mieli tylko ubrania na plecach i może trochę biżuterii.

Następnie ogolono im głowy. Mężczyźni starali się stawić odważny front, ale kobiety i dzieci krzyczały i płakały. Byli przywiązani do krzeseł i wpatrywali się w nieludzkich strażników pracujących przy maszynce pajęczymi palcami. Następnie wszyscy zostali spłukani wodą i odwszzeni. To zadanie również wykonali wartownicy, trzymając węże strażackie i masowo myjąc wszystkich. Nagie ciała były stłoczone razem, zarówno przez strażników, jak i przez ciśnienie wody. Wszyscy osłonili twarze przed brutalnym strumieniem, tak ostrym, że niemal rozdzierał ciało, ale nie mogli nawet przejrzeć chmur środka odwszającego rzuconego na nich. Za ubrania otrzymywali mundury więzienne.

Ostatnim krokiem był branding. Podczas wykonywania wartowników każde obywatele mieli zapisane swoje imię i wypalony na twarzy odpowiedni numer. Nie używano żadnych narzędzi, spawn po prostu wyciągnął palce wskazujące, a ich pazury świeciły się do czerwoności. Cywile krzyczeli i walczyli, próbując uciec, odwrócić twarze od nadchodzącego płomienia, ale wszyscy byli naznaczeni i wszyscy krzyczeli z bólu. Nawet Misato i jego ludzie zostali napiętnowani pod groźbą śmierci. Podobnie jak niewolnicy Dominion, marki zamknęły swoje dusze w ciałach, więc nawet jeśli popełnią samobójstwo, nadal będzie można je zebrać.

Ich identyfikatory odpowiadały ich zawodom, a poziom przydatności determinował jakość ich odosobnienia. Współpracownicy (C) i ich rodziny muszą wrócić do domu. Lekarzom i innym pracownikom służby zdrowia (M) przydzielono pojedyncze cele więzienne, każda z umywalką i toaletą. Wykwalifikowani inżynierowie, rzemieślnicy i technicy (W) trzymani byli razem w masywnych zagrodach. Był to las trzypoziomowych łóżek piętrowych, a pod przeciwległą ścianą rząd toalet i umywalek. Oprócz ubrań każdy z nich otrzymał po jednej misce na posiłki. Reszta (L) była po prostu trzymana w podobnych kojcach, ale zmuszona była spać na ziemi jak zwierzęta. Ich jedyną pościelą była mata izolacyjna na zimnym betonie. Chorych i kalekich umieszczano gdzie indziej, dopóki nie można było z nich skorzystać. Niezależnie od poziomu, każdego przez cały czas obserwowali strażnicy patrolujący po wybiegach nad ich głowami.

W izbach przetrzymywania dzieci płci męskiej i żeńskiej chór krzyków był ogłuszający. Zszokowani, zdezorientowani, przerażeni i z poparzonymi twarzami albo stali w jednym miejscu, albo leżeli na podłodze, płacząc za rodzicami. Nastolatki trzymano z dorosłymi, ale dzieci od niemowlęctwa do dwunastego roku życia trzymano razem. Oprócz strażników obserwujących je z całkowitą obojętnością, dołączyło do nich kilka osób starszych i kobiety karmiące piersią, których zadaniem było opiekowanie się niemowlętami i małymi dziećmi.

Proces ten trwał przez całą noc. Oddziały Dominium rozprzestrzeniały się coraz dalej, włamując się do domów i wysyłając mieszkańców z powrotem do obozu koncentracyjnego. Jedynie domy ludzkich współpracowników pozostały nietknięte, a ich rodziny oszczędzono tylko pod warunkiem, że wykonywały rozkazy. Bestie Dominium stacjonowały przy każdej drodze prowadzącej do i z miasta, aby schwytać każdego, kto mógł przez nie przechodzić. O świcie ulice Augusty były ciche jak cmentarz. Nie otwarto żadnych sklepów, na drogach nie było samochodów. The only sound came from the riverside, a chorus of agonized wails as the citizens were forced to accept their new life.

=============

Choking, gagging, spitting, dripping, the sound filled Misato’s office. Though, by now, it would be more accurate to call it Dominion’s office. Sitting in the chair behind the desk, he had his fingers wrapped in the hair of Cho and Hijiri and was controlling their movements as they took turns sucking him off. They wept in disgust as they were forced to slurp up each other’s saliva. Their faces were covered in the mixed fluids. If they took the initiative, he wouldn’t pull on their hair. Cho learned that if she juggled his balls on her tongue while Hijiri worked the shaft, his grip on her would ease.

“You girls are getting good. Your bodies have adapted to relish the feel of your master. You’re getting better at choking on my cock without actually suffocating. What are you?”

“We are Master’s cum slaves,” they both whimpered while avoiding his gaze.

“That’s right. Cho, time to put that slutty body to work. Get on, and show your sister the next stage that awaits her.”

Cho was hesitant, but not because she was trying to swallow her pride. No, there was none left. It was her fear of pain. She was still sore after he raped her in the shower the other night, she was even bleeding when he finished with her, but she knew that only greater pain awaited her should she make him wait.

She got up onto his lap, facing him, and tried to build up her strength as she felt him enter her backdoor. Hijiri watched in horror as Dominion’s cock pierced Cho’s anus, as she knew that the same thing would be done to her. Cho was wincing, but she gripped Dominion’s shoulders and began shaking her ass around to let him stir her up. Luckily, all the spit from the double blowjob lubed him up, so it didn’t hurt as much as the last time.

“That’s right, ride it like you love it.”

She obeyed, now bouncing on his cock, with her moans heard throughout the mansion. Her toned ass jiggled magnificently against his lap, with her tight ring stretched to its maximum width to accommodate the intruding mass. Her melon breasts jumped with each heave of her body, baiting Dominion into sucking on her nipples and chewing on her supple flesh. She looked at the ceiling and through the window behind him, not wanting to see his face as he violated her, and not wanting him to see her face as her body reacted.

She hated it, the stinging pain, the stretching of her ring, the stuffing sensation, everything. Every time she dropped herself down, his cock felt like it was ramming up all the way into her chest cavity and smashing through her innards. Despite that, she felt pleasure. Maybe it was some kind of subconscious defense system, a way for her body to find comfort in even the most horrific and agonizing situations, or maybe just a rush of endorphins trying to block the pain, but the violation was resonating with her. She could feel her fuse being lit, a countdown to a sexual explosion.

This was nothing new to her. Whenever he raped her, it was uncommon for her not to cum. His persistence, his strength, his skill, they overwhelmed her sexual tolerance and ripped open the floodgates, making her moan like an opera singer as she’d climax again and again. It was a shame she had gotten used to, but she hated it every time. It felt like he was rewarding her for being such a good slave, a compliment she never wanted. It almost felt like an attempt to excuse his cruelty up until that point, like she should be grateful for the abuse and rape.

Smack!

She had expected it, but she still cried out as he spanked her, just like in the shower. He smacked her other cheek, immediately reddening it, and her voice slipped free again. He spanked her again and again, the strength building, her skin bruising from the strikes, but she continued bouncing on his cock with even greater effort. If she hurried and made him cum, maybe he’d let her go, or at the very least, stop hitting her. Plus, the harder she worked, the less of the chance he’d punish her for not going fast enough. Yet those weren’t her reasons. She was riding him so hard because her body demanded it. It acted without her control, trying to fulfill all the conditions to reach orgasm.

Her face flushed, her cries reached that magical pitch, and then her motions were ended, replaced with a mind-shaking tremor as she had a stormy climax. She soaked him in her arousal, as yet again, he turned her body against her. She fell off his lap and landed on the floor, limp as a rag. Dominion then turned his gaze to Hijiri, and she automatically covered her head with her arms and tried to make herself look as small as possible.

“Please! Anything but that!” she sobbed.

Dominion grabbed her face and pulled her close, letting him jam his tongue into her mouth. He often kissed her, but it was far from a romantic gesture. His tongue, it was inhumanly long. He was able to manipulate it, just like the rest of his body. He sent it down her throat and tickled her gag reflex before pulling back. “You still think that begging will protect you? That I’ll ever change my mind because you ask me to? Oh honey…” He then held his finger up in front of her face and the tip glowed red hot. Hijiri tried to pull away, having been burned plenty of times already, yet his hold on her chin was firm. “Get on my cock, or I’ll press this right on your clit.”

Crying as always, Hijiri got off the floor and onto Dominion’s lap. Though, unlike Cho, she had her back to him. He wrapped his arm around her waist and pulled her close enough to wedge the head between her ass cheeks. She screamed as it entered her, adding yet another way she had been violated and defiled. She automatically tried to get off, but he pulled her down until it was all the way in to the base. To the sound of her wailing, Dominion lifted her up by the hips and began bucking his own.

Hijiri grabbed the edge of the desk for dear life as his cock dove in and out of her like a piston. Her position was awkward, she was basically leaning out backward, trying to minimize her contact with Dominion as he sodomized her. Her lack of enthusiasm earned her a burn on the inner thigh, so she changed her posture, instead holding onto the armrests of the office chair, and bouncing like her sister had done. It made the pain worse, but she did her best to put up with it. She continued riding him like that until her energy ran out, at which point, Dominion took over.

Rather than simply letting her fall off like Cho, he moved his hands under her knees and picked her up. With her feet in the air, he resumed fucking her, now able to get deeper and move faster than he could before. Her constant crying would pause with each slam, as if his cock was poking her lungs and making her hiccup.

“Take it, you little bitch,” he growled as he moved up to his maximum speed, thrusting so fast that he was almost a blur.

The rape continued on for several minutes until Dominion finally grunted and emptied an inhuman amount of semen into Hijiri’s anus. Keeping the exhausted Hijiri on his lap, he swiveled the chair toward Cho. He pulled his semi-erect cock out of Hijiri and pointed it at her sister.

“Go ahead, suck it clean.”

Cho did as told, taking his dick in her mouth and licking away his cum and fluid from her sister’s asshole. Countless times before, he would rape one of them until climax and then make the other clean him off. The only difference this time was that the rape had been anal. He then lifted Hijiri’s legs higher, pointing her asshole at Cho. It was gaping wide, deformed like cheap Tupperware coming out of the dishwasher. It would take some time to tighten back up, and until then, his semen was trickling out of her like syrup.

“And lick her clean as well. Every last drop.”

Cho shed a single tear of shame and then lowered her head once again. Hijiri covered her eyes, not having it in her to watch as her sister drank cum out of her wrecked anus. Cho was unwillingly diligent, running her tongue around in her sister’s ass and collecting every glob of cum she could read. She tried to ignore the combined flavors, and when she was done, she showed her mouth to Dominion, full of his seed. It was a rule that whenever one of them got his cum in their mouth, they had to show it, show their tongue submerged in a milky pond. Then, with his “permission”, they had to swallow it and then show him their empty mouths.

Dominion then dropped Hijiri to the floor like a discarded toy. It was just after dawn, meaning his prison was probably full to the brim by now. Time to check on the livestock.

=============

Fear manifested itself in two ways for the prisoners. It either kept them wired and awake, or its drained their energy and they fell asleep. For those who were awake, they asked the same questions over and over again. What was going to happen to them? Where were their loved ones? Who was doing this? What were those grotesque monsters that had captured them? Was there any chance of help arriving? Was it possible to escape?

It was amazing that the rest could fall asleep, that they could close their eyes and relax enough to drift away when surrounded by such horrors. It was also rather simple. Their minds couldn’t process what was going on, so their bodies simply shut down like a frozen computer. Perhaps they subconsciously hoped that if they closed their eyes and fell asleep, they’d wake up back in their beds and realize that this had all been a crazy nightmare.

As the sun rose, frustration replaced fear. In the men’s worker and laborer pens, the prisoners were regaining their mental bearings. While the women in their pens remained docile, the men were getting rowdy, driven by anger and claustrophobia. They were suppressing their memories of the previous night, their fear. They were attacked by monsters and imprisoned, but surely that was just because they didn’t fight back hard enough. They were just rusty and caught by surprise. Of course their guns had wounded the beasts, no monster was invincible. Plus, there were the human collaborators. Who did they think they were, doing this to people? They didn’t have the right to keep them imprisoned! They just had fight their way out!

Each pen had two exits. One was on the ground level, the passage they had been delivered through. They were heavy steel doors, wide enough for crowds to move through at a time. The other was up on the catwalk overhead, for patrolling guards, both human and spawn, to use to enter and leave then pens. The Laborers, having nothing but their fists, attacked the steel doors like waves hitting rock. The Workers turned to their cots, trying to use them as ladders to get up to the catwalk. The men hurled curses at the sentinels above their heads, swearing to kill them and break free. The beasts did nothing, but that was because they were ordered not to act during full-scale riots like these. There was another means of dealing with it.

In the center of the concentration camp stood the main utilities and office building. It was where deliveries were made, food was prepared, and all orders and bureaucratic tasks were taken care of. On the top level was the head office. It was vast, with walls of black metal and concrete, almost dungeon-like. When Dominion arrived, it would be his to use, but in his absence, this prison was run by Blight. He sat at an expansive desk, and behind him, a vast window cast the winter’s gray light on the back of his chair.

He didn’t react at all to the message he received, sent directly to his mind by the sentinels guarding the prisoners. As creations of Dominion, Blight and all the other half-dead could communicate telepathically with their master and each other. In this case, a message was not necessary, as he was already well aware of the riots forming. He could hear the shouting, feel the stomping feet and beating fists. Blight shook his head and clicked his nonexistent tongue.

“These poor humans, so ignorant, so impatient.” He got up from his chair and walked out from behind the desk. His overcoat, hanging off his shoulders like a cape, swayed with each step. “They do not know the truth of how lucky they are. They don’t know the glory of serving the Almighty, of being part of his plan. They must be punished for refusing such a glorious purpose.”

Killing intent flooded from Blight like radiation, aimed directly at the male pens where the riots were happening. He didn’t aim it at the female or children’s pens, as that would likely do more harm than good. The workers and laborers, despite their fury, all fell silent. They felt it, the evil chill, like cold gun barrels pressed to the backs of their heads. While it was true that Blight could project killing intent like Dominion, his wasn’t nearly as strong. He was cruel, but he lacked that predatory malice, that sadistic drive to inflict pain. His was more machinelike, like a siren blaring of imminent danger. The men all gave in, sensing that only death awaited them if they continued their efforts. They would be slaughtered without a second thought, like they weren’t even living things.

The double doors to the office swung open, Dominion strutting inside. “A riot?” on zapytał.

Blight immediately got down on one knee. “Just the beginnings of a few, but they have been silenced. I apologized for letting you see something so unsightly.”

“No matter. Where did it happen?”

Dominion walked over to the desk and Blight laid out a map of the facility. “All the male Laborer and Worker Pens. The sentinels have reported that the Medics are putting up a fuss, but there is little they can do inside their cells. It’s more a matter of noise.”

“Just give the Medics some breakfast, that’ll shut them up. As for the workers and laborers, we’ll let them go hungry for a bit. That ought to dampen their spirits. Then begin a health check for the women. I want to know who is ready for breeding.”

As per his orders, breakfast was handed out, but the quality of one’s meal depended on their ID. In the Medic cell blocks, several sentinels pushing food carts down the aisles. Breakfast for the doctors and nurses was standard prison issue, a bit of meat, vegetables, an apple, and milk. Unlike regular prisons, there was no mess hall. Nobody was allowed to leave their cells, everyone ate where they were.

Since the L and W men would be going hungry, breakfast was only delivered to the women and children. In the female Worker pens, the doors swung open, and the women screamed in terror at the sight of one of the behemoths standing in the doorway. Guards swarmed in. “Back up! Back up!” they yelled.

Seeing human faces, the women begged for mercy, for freedom. “Why are you doing this?” The question was asked again and again, but the guards weren’t allowed to answer. Their job was to hold the prisoners back as a sentinel came in, pushing a cart with a giant vat of stew. It was a collaboration of different meats and vegetables, everything the human body needed. It was made in bulk and made cheap, and for the Workers, it was perhaps the only thing they’d be eating for the rest of their lives.

“Line up for breakfast!” krzyknął jeden ze strażników.

The smell of the stew and the offer of food ended most of the crying and questions. If their captors were giving them something, then that something could also be taken away. The women obediently formed lines through the maze of bunk beds, each one holding the bowl they had been given. One at a time, they fearfully approached the sentinels manning the vat of stew. They all remembered beasts like these dragging them out of their homes and throwing them into buses and trucks. The towering sentinel simply yanked the bowls from their hands, filled them, and shoved them back. More than one woman had her breakfast spilled in the process. What the women didn’t know was that their food was laced with growth hormones and fertility supplements.

In the female Laborer pens, a similar scene took place. The women were roused to their feet, having nothing but the floor to sleep on. Breakfast for them came in the form of rubbery protein bars, made from the byproducts of the stew the Workers got, and just healthy enough for someone to live on. This was why the Laborers hadn’t been given a bowl for their meals, all they would ever get were these protein bars.

The children were given the same meals, but naturally fussy, they had to be coaxed into eating their food by those tasked with caring for them. Or they were just threatened by the sentinels.

After breakfast, guards moved through the Medic cell block, each with a roster of names and numbers. They were after doctors specializing in fertility and women’s health. They were pulled from their cells and brought to an infirmary in the concentration camp, an infirmary that they would be staffing. Then, the guards returned to the female Worker and Laborer pens, and women at random were dragged to the infirmary.

There, they were given full medical checkups, but as per orders, the doctors had to focus their questions and examinations of the women’s fertility and menstrual cycles. Files and reports were made, and the process continued with every woman thirteen years old or older.

=============

Dominion sat in his office, looking over the recorded data for the concentration camp. It seemed he had met his first real obstacle since beginning this crime against humanity: the tedium of paperwork. He had spent years planning this all out, yet only now did he realize bureaucracy was required. In the future, he’d have more subordinates to delegate this work to, but for now, he was forced to reap what he sowed. He glanced down at a list of food expenses, then looked up. Where there had been nothing, Blight now stood, with a stack of files under his arm.

“Lord Dominion, thirty women are currently ovulating.”

“Good, let me see.” Dominion received the files and looked them over, holding up in particular. “This one, L623, the doctor said that she’s too small to safely carry a baby to term. Let’s ignore her for now, but make sure she starts receiving growth hormones. We need to widen those hips of hers. Also, check to see who the husbands are of the married ones. If their husbands are useful, then they’ll be easier to control if their wives aren’t in the breeding program. If their husbands are just Laborers, then there is no need to spare them.

The rest all look promising. Very well, have them brought to the breeding chamber. I’ll gather some of the guards. I believe they’ve earned a reward for their service.”

=============

Flanked by two sentinels, Blight opened the doors of one of the female Worker pens. Just like with the behemoth, his arrival drew screams of terror from the women. “W108! W76! W5! Front and center!” – krzyknął. Despite not having a mouth, his words were unnaturally clear and loud, but no one stepped forward. Perhaps they were too afraid to approach, maybe they simply didn’t recognize their numbers. Either way, their incompetence was holding him up, thus making him look incompetent to Lord Dominion. Regardless, he had other ways to find them.

While his eye sockets were empty, his vision was perfect, bordering omnipotent. As a high-ranking creation of Lord Dominion, it was one of his abilities. Everything within the pen was visible to him, like millions of tiny eyes filling the air. He could see every face, every crack and crevice in the walls and floor, every single loose thread poking out of the cots. It took him less than a moment to locate the three women. He then raised his arm and they rose into the air, picked up by his telekinesis. They had no means of resisting him, no way to fight back as he drew them over to him.

“If your reluctance leaves me late, then I assure you, your punishment will be severe.”

Then he took them along, heading off to find the next girl on his list. Of the original thirty women originally ***********ed, only nineteen fit Dominion’s parameters. Once they were collected, he led them outside of the building. These women had all been captured less than twelve hours ago, yet to them, it felt like it had been years since they had been outside. The deathly cold crushed their spirits, the morning sun feeling more like a barren UV light, and the breeze coming off the river was raw. They were all in prison uniforms, they weren’t meant for temperatures below freezing.

As they walked towards the next building, the same thought went through the minds of every woman: ‘Can I escape?’ It was a thought either rejected immediately or desperately clung to. The desperate ones looked around, trying to figure out what they were up against. Unfortunately, now that it was daytime, they could see just how inescapable this place was. This concentration camp not only had human guards patrolling atop walls and watchtowers, there were also roaming spawn, scouring the place like scavenging animals, always on the lookout for people being where they didn’t belong. Even if they could somehow avoid being spotted, there were countless walls and fences, all with razor wire. There was no way to escape.

They soon arrived at building just a stone’s throw away from where they had left. The doors opened and the women were pushed inside. They had entered a single massive room, half the size of one of the holding pens. What awaited them, under fluorescent lights, was a long row of Medieval stocks.

“Strip off your clothes and assume the position,” Blight ordered.

One of the women, an early-twenties firecracker, turned to him with a look of fury. “You’d better kill me now, because I’ll die before I get in—”

She was silenced as Blight’s saber returned to his sheath, despite none of the women having seen him draw it. The rebel then fell to her knees, screaming in agony with blood pouring from the side of her head. On the ground beside her lay her severed ear. It was utterly inhuman, not just the act, but the speed he had performed it. No one had seen the swing. She didn’t even realize it had happened until it was over.

“Strip off your clothes and assume the position,” he repeated.

The other women, weeping in fear and despair, obeyed. They slowly took off their clothes, exposing their trembling bodies to the uncaring half-dead. They opened the stocks and put their heads and arms through, then the sentinels closed and locked them. They also picked up the wounded woman and secured her. Now all nineteen women were bent over, their heads and hands bound. They could only look at each other’s tear-streaked faces, with their literal bare asses hanging in the cold.

The doors again opened, and this time, it was Dominion, leading a group of guards, all wondering why they had been pulled from their duties. As they saw the naked women, their hearts dropped into their stomachs.

“Gentlemen, you’ve all served me well these past few months. You’ve fulfilled every order without complaint. As such, I have seen fit to reward you for your efforts. Use these women to release your pent-up stress. Go ahead, do as you see fit.”

“Sir, please, don’t make us do this,” one of the guards pleaded.

Blight grabbed the hilt of his saber. “You would refuse such kindness from our Master?! Blasphemy!” – syknął.

“Calm yourself, Blight. I thought by now you men would understand. You are going to rape these women, and you can either do it willingly, or I can force you. You’ve spent your whole lives living in fear of the law, of judgment, of repercussions. Even when working for Misato, you could never truly indulge your cruelest desires. I’m offering you the chance to do just that. You won’t get into any trouble for this. Turn these women into your toys. Abuse them, violate them, make them scream as loud as you want. There won’t be any consequences.”

The women sobbed and begged for mercy, but Dominion silenced them with a wave of bloodlust. However, many of the men were also crying. “Sir, please! I have a wife at home!” one of them begged.

“And if you don’t rape the women in front of you, I’ll bring your wife here, lock her up in the next empty stock, and show you know it’s done.” He then turned his attention to the guard assigned the first woman in the line. “You, whip it out.”

“Please…” he cried.

Dominion hit him with some bloodlust and the man took out his organ. Despite the fact he was in a room with naked women and given a green light to fuck one of them, it was understandable why he was hung like a field mouse. “Now, put it inside her or I’ll have Blight slice it off. You have until the count of five. One… Two…”

Both he and his victim pouring tears, he stepped up to the woman’s pale rear end. She begged him not to,

Podobne artykuły

Dziwka domowa - wprowadzenie, część 2_(1)

Rozdział 5 Tegan szybko zatrzymała się przy łazience, żeby zetrzeć pozostałości Brandona z różnych miejsc, w których wylądowała, i przepłukać usta. Miała przeczucie, że współlokatorzy zużyją dużo płynu do płukania ust i zanotowała sobie w pamięci, żeby o tym wspomnieć. Patrząc na siebie w lustrze, nagą i zarumienioną, nie mogła powstrzymać się od refleksji nad wydarzeniami ostatniej godziny. Ofiarowała się cieleśnie współlokatorom, a oni się zgodzili. Nie tylko dwa razy w ciągu jednego dnia uprawiała seks, ale także z dwoma różnymi mężczyznami, a miała zamiar po raz trzeci. Pozwoliłaby nawet jednemu przelecieć ją w dupę! Wiedziała, że ​​faceci uwielbiają ideę seksu...

1.5K Widoki

Likes 0

Powstanie Goblinów, rozdział 4

Piękna uczennica odpięła spódnicę i upuściła ją na kamienną podłogę laboratorium czarodzieja. Wkrótce potem pojawiły się jedwabne majtki, odsłaniając jej szczupłe, blade nogi. Jej młoda cipka odsłonięta. Była człowiekiem, młoda i dojrzała. Z długimi czarnymi włosami, prostymi i błyszczącymi. Miała zaledwie osiemnaście lat i była dziewicą, gdy została porwana przez starego czarodzieja. Nagroda, którą odebrał po tym, jak banda poszukiwaczy przygód próbowała go zabić. Starzec wiedział, że go nienawidzi. To była część jej apelu. Było to aż nazbyt jasne po sposobie, w jaki zadrżała i odwróciła wzrok, gdy jego dłoń sięgnęła w dół, by chwycić jej nagą cipkę. Jej miękka przebiegłość...

1.4K Widoki

Likes 0

Sen_(1)

Wślizgnęła się do mojego pokoju tak cicho, że pomyślałem, że to sen. Jej zwiewna suknia powiewała na delikatnym wietrze niczym scena z filmu. Uśmiechnęła się, przechodząc przez pokój, ze swoim nieśmiałym, nieśmiałym uśmiechem dziewczynki, a ja natychmiast poczułam się stwardniała. Chyba śnię, to było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Gdy zbliżyła się do mojego łóżka, zatrzymała się i pozwoliła mi podziwiać całą swoją chwałę. Suknia przylegała do jej wspaniałych piersi i twardych sutków, więc chociaż ich nie widziałam, mogłam dostrzec ich pełny kształt. Światło sprawiło, że suknia w jej talii była przezroczysta, dzięki czemu mogłem doskonale widzieć zarys jej długich...

1.4K Widoki

Likes 0

Jane: Część I

Spojrzałem na jej piękną twarz. Otaczała go anielska, zapadająca w pamięć, niebieska poświata. Za nią telewizor (naprawdę duży, płaski) migotał i przypomniał mi noc dwa lata temu, kiedy wszystko się zmieniło. Jej twarz jest uosobieniem doskonałości. Ma długie, proste, ciemnobrązowe włosy z pasmami jaśniejszego brązu (to rodzaj włosów, które chcesz chwycić w garść i mocno pociągnąć między nogami), duże, zielone oczy (rodzaj oczu, które chcesz spójrz na ciebie, gdy jest pomiędzy twoimi nogami), uroczy, spiczasty nos i duże, soczyste usta, które naprawdę chcesz ssać (lub ssać ciebie). Tak jak mówiłem – jest perfekcją. Jej ciało wcale nie jest gorsze. Pewnie, że...

1.2K Widoki

Likes 0

LEKCJE DOMINACJI: CZĘŚĆ DRUGA

PROLOG z części pierwszej: Naomi Dayne spotykała się z Peterem od sześciu czy siedmiu randek, a jej matka, Miranda, wyczuła, że ​​jej córka zakochuje się w młodym mężczyźnie, a ponieważ jest zimna jak kamień, chce mieć córkę kontynuować rodzinną tradycję kobiecej dominacji nad samcami!!! Po poddaniu Petera wielu testom, Miranda w końcu miażdży jego jaja w dłoniach, skutecznie łamiąc ducha Petera, pozostawiając go emocjonalnym wrakiem!!! Miranda następnie testuje zdolność Petera do ustnego zaspokojenia jej i ku uldze Naomi, Peter doprowadza jej matkę do piorunującego punktu kulminacyjnego, więc nasza historia toczy się dalej, gdy Miranda Dayne łapie oddech po orgazmie........... ......... Widzisz...

2.8K Widoki

Likes 0

Moje tęskne pragnienie Toma 2

– Cóż, oczywiście, że go kocham. Wyjaśniałem przez telefon mojej najlepszej przyjaciółce Heather. „Jesteś pewien, i to nie tylko zauroczenie. Bo Hun w pewnym sensie pozwoliłeś mu odebrać ci dziewictwo”. Heather powiedziała mi ostrożnie. „Nie pozwoliłabym żadnemu facetowi, żeby mi to zrobił! Za kogo mnie masz, dziwkę?! Powiedziałem żartobliwie. Nasza rozmowa trwała dłuższą chwilę. Chciała się tylko upewnić, że jestem bezpieczna i jak to jest. Było około 9:30 tego piątku i moi rodzice byli w kasynie i dostałem wyżywienie po rozmowie z Heather, więc zadzwoniłem do Thomasa. Jego tata wyjechał w interesach. a jego mama grała w bingo. Po prostu rozmawialiśmy...

1.8K Widoki

Likes 0

Mordie pkt1

W małym miasteczku, w szczerym polu, mieszkał nieznany mężczyzna o imieniu Mordie. Przez lata Mordie spędzał dni w swoim domu, myśląc o idealnej kobiecie dla niego. Widzisz, Mordie nie jest złym facetem, został po prostu źle zrozumiany. Jako młody chłopak dorastający w wielkim mieście, zawsze wyśmiewano się z jego wagi, źle zrozumianej twarzy i niestabilności psychicznej. Obawiając się o bezpieczeństwo syna, nadopiekuńcza matka Mordiego uciekła z miasta, by zamieszkać w małym miasteczku. Z obawy przed śmiesznością matka Mordiego nie chciała, żeby wyszedł z domu, ani nawet do szkoły. Te cztery ściany ograniczały Mordiego. Pewnego dnia jego matka trafiła do szpitala z...

3.2K Widoki

Likes 0

Nigdy nie oglądaj się za siebie_(2)

Wstęp - Słyszałem, że ktoś wprowadził się do rezydencji - powiedział Mały Jeremy rzeczowym tonem. Jego młodzieńczy głos był mocny i pewny siebie, a jego pierś unosiła się wysoko, gdy mówił. – Kłamca – odwarknął natychmiast Porter. To było niemożliwe, wszyscy wiedzieli, że ten dom jest nawiedzony. Obaj mieli wtedy 7 lat, a ich wyobraźnia nieustannie tworzyła historie. Wiele z ich historii dotyczyło tajemniczej rezydencji, która leżała na szczycie górzystego terenu otaczającego ich miasto w Kolorado. Obaj byli przekonani, że jest nawiedzony, więc perspektywa, że ​​ktoś go zamieszkuje, była niezrozumiała. „Nie”, Jeremy żywo potrząsnął głową. „To prawda, Porter, przysięgam”. Porter, który...

1.9K Widoki

Likes 0

Moje życie i miłość, semestr letni z Jessem, część II

W ten piątek spaliśmy w swoich ramionach, nadzy i wyczerpani popołudniowym i wieczornym uprawianiem miłości. Jesse wykazał się niesamowitą mądrością w zakresie stymulowania męskiego ciała. Tak czy inaczej, z pewnością mogłaby mnie podniecić, i to i to. Przestałem liczyć orgazmy, do jakich mogła mnie doprowadzić. Każdy kolejny był lepszy od poprzedniego. Próbowałem, ale nie miałem szans dotrzymać jej kroku. Kiedy obudziliśmy się następnego ranka, leżeliśmy tam w objęciach, po prostu trochę rozmawiając, trochę drzemając i odpoczywając przed następnym atakiem seksualnym. W chwilach całkowitego relaksu zapytałem ją, skąd dowiedziała się tak wiele o tym, o czym marzy facet w kobiecie. Jej odpowiedź...

1.1K Widoki

Likes 0

Tim, nastolatek, część XXIX

Uwaga: ——NIE jestem autorem! Właściwie jest kilku autorów, nie jestem pewien, czy któryś z nich jest twórcą, ale wiem, że to nie ja. Po prostu dzielę się z wami tą cudowną historią, ponieważ nie widziałem jej tutaj. Pierwotnie miało to być 9 części, ale… Ktoś powiedział, że pierwsza jest za długa, więc postanowiłem podzielić to wszystko na mniejsze posty. CIESZYĆ SIĘ--- Tim, nastolatek, część dwudziesta dziewiąta Autor: Rass Senip +++ Rozdział VII: 9. klasa, lato 1986 — Opiekunowie obozów letnich, część 6 — Czy będziesz dziś moim niewolnikiem? (mc, MF, MF) Piątkowy poranek i wczesne popołudnie zdawały się minąć w mgnieniu...

1.9K Widoki

Likes 0

Popularne wyszukiwania

Share
Report

Report this video here.